Wspinaczka z obciążeniem
MONIKA SZYMANOWSKA • dawno temuPłeć to balast, który kobieta dźwiga, jeśli chce „do czegoś” dojść. Pomimo energicznej walki o równouprawnienie, nadal możemy mniej, a musimy więcej – ironiczny paradoks, a najgorsze, że walcząc z mężczyznami, zapominamy o solidarności we własnym gronie.
7 grudnia 2012 w Dusznikach-Zdroju odbył się Pierwszy Regionalny Kongres Kobiet organizowany przez firmę Global Training Centre i stowarzyszenie Razem. Kobiety z różnych światów: kultury, sztuki, polityki, edukacji czy biznesu wymieniały się doświadczeniami i obserwacjami.
Wnioski są niewesołe. Staramy się, ale nie dostajemy adekwatnej nagrody, najkrócej mówiąc. Dobrze to widać zwłaszcza na polu zatrudnienia. Zdecydowanie silniej przemy na przykład do zdobycia wyższego wykształcenia niż mężczyźni i faktycznie, większy odsetek kobiet niż mężczyzn je ma. Parcie to ma oczywisty związek z marzeniem o wyrównaniu szans. Kobieta, która pragnie względnego sukcesu, zwłaszcza w biznesie, zdominowanym przez mężczyzn, teoretycznie powinna zyskać przewagę poprzez kwalifikacje. Niestety, i to nie wystarcza.
Oprócz pracy nad sobą, kobieta musi pogodzić ambicje zawodowe z obowiązkami rodzinnymi, jednocześnie cały czas walcząc z licznymi stereotypami. We współczesnej mentalności nadal awans mężczyzny na przełożonego czy szefa jest czymś oczywistym, analogiczny awans kobiety – czymś kuriozalnym, wartym odnotowania z wykrzyknikiem w nagłówkach gazet, np. „Kobieta sołtysem!”.
Społeczeństwo nie wnika w realny, prywatny układ kobiety i mężczyzny w sytuacji domowej. Utarło się, że on – żywiciel rodziny – powinien zarabiać więcej. Ona to matka i strażniczka sprzętu AGD. Tymczasem, zapracowana, ale gorzej uposażona partnerka nie tylko dokłada się do budżetu i ma więcej obowiązków, lecz często musi zadowolić się np. gorszym samochodem i jeszcze „zaoszczędzić” fundusze na inwestowanie w wygląd.
Wynika z tego, że kobieta funkcjonująca w rodzinie potrzebuje realnie… więcej pieniędzy, a ma ich mniej od mężczyzny. Na dodatek, jej upominanie się o awans czy podwyżkę postrzegane jest jako „niekobiece” i roszczeniowe. Gdy natomiast robi to mężczyzna, nazywamy go zaradnym i asertywnym. Wreszcie, kobieta w zderzeniu z mężczyzną o identycznych kwalifikacjach, zawsze będzie postrzegana jako mniej kompetentna i opłacana gorzej, nawet na identycznym stanowisku!
Aż dziw bierze, że przy takiej przepaści szans kobiety – takie jak uczestniczki kongresu — w ogóle ośmielają się marzyć o karierze zawodowej. Większość rezygnuje z poczucia winy, nie chce, aby sukces okupiony został zaniedbaniem domu i dzieci. Bo prawda jest też taka, że dyskryminacja kobiet zaczyna się bardzo wcześnie i generują ją… same kobiety, będąc tradycyjnymi matkami właśnie. Nierówność płci ma swój zaczątek w konserwatywnym wychowywaniu córek do stereotypowych ról społecznych: żony i matki.
Potem, w dorosłym życiu, ten problem nawraca w smutnej postaci: same kobiety za mało się wzajemnie wspierają. A nic nie będzie dla kobiety tak pomocne, jak solidarność innych kobiet, na każdym szczebelku zawodowym. Świadomość tego faktu wzrasta i była odczuwalna podczas kongresu. To dobry znak, choć droga przed nami daleka…
Źródło: na podstawie fragmentów relacji Justyny Florczyk z Global Training Centre Sp. z o.o.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze