Im gorzej, tym lepiej
MARGOLA&KAZA • dawno temuMam tu w okolicy taki pokręcony układ: A kocha B, ale B kocha C, a C nie kocha B, tylko piłkę nożną. Jakby tak B przekonać do A, a C zostawić w spokoju, to by im wszystkim minęło jeszcze przed końcem mistrzostw. Ale kiedy tylko pytam B o jej sprawy sercowe, to ona mi w rękaw płacze, że tak by chciała dobrego, czułego, kochającego faceta, a wszyscy kochający i czuli wyginęli, poza tym nudnym A, i czemu C taki nie jest, że tez ona zawsze musi trafiać na...
Kiedy Kamilka dzwoni do mnie i rozświergotanym głosem oznajmia, że poznała mężczyznę swojego życia, mogę się założyć o cały mój majątek, że na następnym spotkaniu pojawi się z:
a) uroczym Piotrusiem Panem
b) nadętym bufonem mizogynem
c) chorobliwie zazdrosnym mundurowym, podejrzewającym wszystkich okolicznych mężczyzn o czyny co najmniej lubieżne na Kamilce w trakcie przypadkowego wymijania jej w korytarzu.
Piotruś natychmiast rzuci się uwodzić obecne na imprezie panie, udając, że z Kamilką łączy go niezobowiązująca przyjaźń, mizogyn usiądzie w kącie i będzie wyławiał spojrzenia Kamilki, by wymownie potrząsnąć jej zegarkiem przed nosem, przy tym na każde wygłoszone przez jej znajomą zdanie będzie pogardliwie wznosił oczy do nieba, a mundurowy prędzej czy później da któremuś koledze w pysk, zwalając nieszczęśnika z nóg na dalszy ciąg wieczoru. Jedno łączyć ich będzie z pewnością: wszyscy trzej nadużyją alkoholu, upiją się kolejno: na uroczo, na upierdliwie i na agresywnie, narobią dziadostwa i każą się odwieźć Kamilce do któregoś z domów, o ile będą w stanie cokolwiek z siebie wykrztusić.
Przez kilka miesięcy/lat Kamilka będzie ze swoim mężczyzną (wymieniam etapami):
— bezgranicznie szczęśliwa (on się w niej zakocha, będzie jej obiecywał gruszki na wierzbie, małżeństwo i dzieci, dębowy stół w kuchni i własnoręcznie wyrzeźbioną kołyskę, podróże do ciepłych krajów, miłość do grobowej deski i wierność bezwzględną, gdyż ach! Jaka Kamilka jest wyjątkowa);
— szczęśliwa z załamaniami („no, wiesz, on nieustannie z kimś flirtuje, mnie zapewnia o miłości a całuje się po barach z dziewczynami bardziej w jego typie” albo „on się wycofuje z małżeństwa, mówi że nie jest gotowy, ze potrzebuje czasu” albo po prostu „jak się upije to mnie walnie, ale wiesz, on nie jest taki zły, potem bardzo żałuje”);
— nieszczęśliwa (Piotruś Pan zakałapućkał się we flirty tak, ze brak mu czasu dla Kamilki, bufon mizogyn wyjechał do chorej matki w Katowicach i nie ma go siódmy tydzień i chyba ma tam kogoś, mundurowy stłukł ją za zakup nowych majtek, co niechybnie dowodzi chęci zdrady i wszyscy trzej piją za dużo).
W końcu Kamilka zostaje porzucona albo wyczerpana do cna rzuca samodzielnie. Bo już nie może znieść. Następnie Kamilka ląduje na kozetce u zaprzyjaźnionej pani psycholog, albo tejże zaprzyjaźnionej pani unika, bo ta pani już wie, co Kamilce dolega, a Kamilka mianowicie nie chce wiedzieć, Kamilka nabiera sił i rusza w świat i któregoś dnia podnoszę słuchawkę, a w niej rozświergotane: „Margola! Poznałam mężczyznę swojego życia!”
Margola
***
Ach, żeby to było tak prosto. Idzie kobieta do sklepu i mówi: „Poproszę 90 kilo faceta. Takiego Pani wybierze chama i prostaka i żeby mi wypominał, że do mamusi jeżdżę co weekend i narzekał na to, jak gotuję” albo: „Pani mi zważy jakieś 76 kilogramów hulaki i pijaka, ze skłonnością do innych kobiet. Ci, co maja skłonność, już się skończyli? No to trudno, może być taki, co się tylko ogląda za nimi na ulicy. Zresztą tu na czole mam napisane kogo przyciągam, to znaczy kogo szukam, to pani sobie przeczyta…”
Kupuje sobie zatem taka kobieta takiego faceta i idzie z nim do domu, rozpakowuje go, na kanapie sadza i ma to, co lubi najbardziej. Z tym, że to niemożliwe. Po pierwsze, podświadomość to nie lista zakupów, po drugie — serce nie sługa, po trzecie — miłość jest ślepa, a po czwarte — żadna z nas się nie przyzna po dobroci, że z własnej woli ma takie skłonności. Ale prościej by było, prawda? Nie wiem, czy lepiej, ale prościej na pewno.
Oprócz A mam jeszcze jednego kolegę… nie, dwóch!… o! no to razem trzech naliczyłam na szybko, którzy przykurzeni staliby na wystawie, mieliby podoczepiane metki z napisem OBNIŻKA CEN, też zakurzone. Klientki wchodząc przyglądałyby się im ciekawie… przez chwilę… „eee, nudni, dobrzy, kochający, oddani, nijacy” i pędziłyby w głąb sklepu do działu Zimnych Drani.
Mam nadzieję, że koledzy się nie obrażą, ale przecież nieraz byli, że się tak nieładnie wyrażę, macani i zostawiani ot tak sobie, albo w butelce zostawiani po uprzednim nabiciu przez „złe kobiety”, do których mają wyjątkową skłonność. I co? I nic. Kochają dalej, nadal są oddani i dobrzy, na rekach noszą/nosiliby, gdyby było kogo. Spełniają zachcianki, dostają po uszach i na każde są zawołanie. A jak mają odrobinę wolnego, to pędzą do sklepu obok, mijają te przy wejściu stojące, odrobinę zakurzone, fajne, ciepłe i czułe kobietki, które nie maja szczęścia i pytają ekspedienta o taką ”wie Pani, trochę jędzę, dobrze by było, jakby flirtowała z moimi kumplami, wrzeszczała na mnie popołudniami i jeszcze niech będzie zazdrosna…”
Kaza
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze