Po co nam to Euro?
MARTA KOWALIK • dawno temuZaczyna się. Biedny kraj w środku Europy robi sobie igrzyska, na które go nie stać. Trzydzieści procent młodych ludzi nie ma pracy, dwadzieścia procent dzieci mieszka w ubogich rodzinach, ale piłka nożna musi być. Malujemy trawę i udajemy, że nasze pociągi są czyste. A tak naprawdę wciąż ten sam badziew i prowizorka.
Nie to, że piłki nożnej nie lubię. Lubię, nawet bardzo. Zresztą nawet jakby nie, to i tak lepiej popatrzeć na piłkarzy, niż na skoczków narciarskich, których średnia waga zawstydza anorektyczne modelki. Z przyjemnością zobaczę przystojnych Włochów, Hiszpanów i Portugalczyków. Ale czy muszę ich obserwować na tle naszej słowiańskiej przaśności?
Wszyscy chcemy zobaczyć naszych chłopców na mistrzostwach, rozumiem. Szanse na kwalifikację były minimalne. Jeden Bosacki i Szczęsny meczy by nam nie wygrali. A jako gospodarze mieliśmy wolny wstęp na imprezę. Trochę jak pryszczaty nastolatek, którego nikt nigdzie nie zaprasza. Wreszcie rodzice wyjeżdżają, więc zaprasza kolegów, którzy przychodzą, bo aktualnie nie mieli nic lepszego do roboty. Zjedzą co im da, stłuką lustro po babci, a potem wyśmieją w szkole, że ma stare meble. Pryszczaty będzie niepocieszony, bo liczył na to, że wszyscy będą chcieli zostać jego najlepszymi kolegami. No i zamknął ten najbrzydszy pokój, żeby koledzy nie widzieli starej tapety. A oni i tak wleźli, zrobili zdjęcia komórką i wrzucili do sieci.
Polacy robią tak samo. Wyszykowali cztery zamożne miasta, a raczej ich centra. Poprawili trochę drogi, a jak się nie dało, to chociaż posadzili wokół nich krzaczki. I teraz liczą na to, że nikt się nie zapędzi na Targówek w Warszawie, albo na Wildę w Poznaniu. Że nikt nie wysiądzie na rozkopanej Warszawie Zachodniej, a wszyscy pojadą na Wschodnią, gdzie w końcu zasadzili takie ładne pelargonie. A na logikę: dlaczego Niemcy czy Włosi mieliby wysiadać na Wschodniej? Do Białegostoku jadą? Ktoś przeniósł tam jakieś mecze? Już raczej Rosjanie, ale przecież to nie na ich wrażeniach wzrokowych nam zależy. Docenić nas i się zachwycić ma bliżej niezidentyfikowany Zachód. To on ma poklepać nas po ramieniu i pochwalić po imprezie.
I nie, nie mam narodowych kompleksów. Właśnie przeciwnie. Kompleksy mają ci, którzy stosują staropolskie „Zastaw się, a postaw się”. Tak jak ci, którzy wydają jedyną córkę za mąż, więc uznają, że trzeba wziąć kredyt na imprezę. A potem spłacają go dłużej, niż trwa małżeństwo. Wszyscy wiedzą, że nas na to Euro nie stać. Bo do mistrzostw trzeba dołożyć. Takie imprezy się nie opłacają z definicji. Dlatego powierza się je krajom, które mogą i chcą lekką ręką wydać miliardy. Kraina, w której kilkaset tysięcy dzieci codziennie jest głodnych, chyba do nich nie należy?
Nie da się obiektywnie wyliczyć, jak bardzo na rozwój naszej gospodarki wpłynie fakt, że przez dwa tygodnie we wszystkich serwisach informacyjnych będzie się wymieniać nazwę „Polska”.
Jedyna nadzieja w Ukrainie. Być może na jej tle wypadniemy lepiej. Nie mamy w końcu silnej mafii, prezydent nie jest kryminalistą, a Tusk nie wsadził Kaczyńskiego do więzienia. Demokracja i zachodnie wartości pełną gębą.
Szkoda tylko, że nie uczymy się na cudzych błędach. Był taki kraj, który parę lat temu zrobił olimpiadę. Nie ze wszystkim zdążono, do ostatniej chwili sadzono trawę i malowano pasy na drogach. Ale to nie była kompromitacja. Przynajmniej aż do chwili, gdy okazało się, że po olimpiadzie zostały miliardowe długi i puste, nieprzydatne stadiony. Ponieważ jednak nikt nie chciał się przyznać do porażki, zastosowano kreatywną księgowość i wmówiono społeczeństwu, że był to wielki sukces. Kraj ten nazywa się Grecja. I nawet on ma lepszą od polskiej drużynę piłkarską.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze