Od kochania do rozstania
ANNA PAŁASZ • dawno temuW stanie rozkładu nic nie może wyglądać dobrze. Zwłaszcza związek, w którym partnerzy rozchodzą się jak podkoszulki z taniej bawełny. Zupełnie jakby to, co ich łączyło, przestało mieć znaczenie. W pewnym momencie coś między dwojgiem ludzi pęka, nie zawsze z hukiem i spektakularnie, ale zawsze da się to zauważyć.
Samotność we dwoje
Związek Agnieszki (27 lat, nauczycielka z Wrocławia) rozpadł się po sześciu latach, pozornie bez konkretnego powodu.
— Nie mieliśmy sobie nic do zarzucenia poza tym, że każde z nas żyło swoim życiem. Mieszkaliśmy razem, ale raczej jak współlokatorzy niż para. Mieliśmy osobnych znajomych, pracowaliśmy w różnych godzinach, przestaliśmy praktycznie ze sobą rozmawiać, nie licząc krótkich komunikatów w stylu: zapłać rachunki, kup coś na obiad. Początkowo wyglądało to niegroźnie, uważaliśmy nawet, że to normalne. Z czasem jednak zaczęłam łapać się na tym, że całe tygodnie spędzamy mijając się w drzwiach i właściwie nie mamy z tym problemu. A ja naprawdę czasami potrzebowałam, żeby zapytał, jak minął mi dzień i co u mnie słychać. Nie wychodziliśmy nigdzie razem, nie zapraszał mnie ani na kolacje, ani do kina. Może to banał, ale czułam się zaniedbana i nieistotna w tym związku. Zżerała nas codzienność. Odpuścił mnie sobie i czułam to na każdym kroku – wolał pójść spać, niż spędzić ze mną wieczór. Ostatecznie musieliśmy podjąć trudną decyzję o rozstaniu, co w zasadzie było już tylko formalnością.
Seks i inne obowiązki
Maria (31 lat, barmanka z Gdańska) rozstała się z partnerem po ponad czterech latach związku, który zaczął się psuć od strony… łóżka.
— Kiedy go poznałam, nie nadążałam za jego temperamentem. Nasz związek był namiętny i pełen pasji, mogliśmy cały dzień nie wychodzić z sypialni, ewentualnie po to, żeby zamówić jedzenie. Seks był dla nas bardzo ważny i nigdy bym nie pomyślała, że po kilku latach będziemy w stanie obyć się całe tygodnie bez niego. A tak się stało. Początkowo czuliśmy presję, że musimy ze sobą sypiać, za wszelką cenę, przecież jeśli ludzie tego nie robią, związek się rozpada. Z czasem seks stał się dla mnie przykrym obowiązkiem – zabrakło namiętności, iskry, polecieliśmy w schematy. Często kłóciliśmy się w łóżku i kładliśmy spać obróceni do siebie tyłkami. Irytowało mnie to i powodowało coraz więcej konfliktów. Wreszcie daliśmy sobie spokój z seksem i z byciem razem. To nie była łatwa decyzja, ale nie potrafiliśmy dłużej udawać, że wszystko jest w porządku i możemy bez tego żyć.
(Nie)dojrzały związek
Karolina (34 lata, menadżer z Bydgoszczy) rozstała się z partnerem po dziewięciu latach bycia razem. Powód? Konflikt interesów.
— Mój były kompletnie nie ogarniał rzeczywistości. Jego roztrzepanie i dziecięca naiwność miały swój urok, ale jako facet był po prostu nieporadny i zwyczajnie niedojrzały. Ja pragnęłam założyć rodzinę, a on cały czas wiódł życie kawalera i nie czuł potrzeby ustatkowania się. Pracę raz miał, raz jej nie miał, co chwilę wymyślał coś nowego – raz chciał zakładać firmę, innym razem wyjechać za pracą. Nie miał kompletnie planu na przyszłość. O ile na początku mi to nie przeszkadzało, z czasem zaczęło być męczące. Ja potrzebowałam poczucia bezpieczeństwa i stabilizacji, on każdego dnia fantazjował o spakowaniu walizki i wielkich podróżach w nieznane. Nie mogłam dłużej znieść jego dziecinnego zachowania i odeszłam. Nie było łatwo, tyle lat spędziliśmy razem i wierzyłam, że pewnego dnia on jakoś to wszystko ogarnie i zorganizuje, jak to facet. Niestety, tak się nie stało.
On jeden, one dwie
Ilona (31 lat, przedsiębiorca z Warszawy) odeszła od swojego partnera niedługo przed ich siódmą rocznicą. Jak sama mówi, ustąpiła miejsca jego nowej miłości.
— Wiedziałam, że między nami nie jest idealnie, ale zrzucałam to na karb nadmiaru obowiązków i niedoboru czasu. Nie narzekałam jednak, wiem jakie są realia, ludzie pracują, mijają się w drzwiach. Mimo wszystko zabiegałam o wspólne wyjścia, wyjazdy przy każdej okazji. On zaskakiwał mnie prezentami, komplementował jakbyśmy dopiero co się poznali. Tymczasem dowiedziałam się, że przez ponad rok zdradzał mnie z inną kobietą. To był ogromny szok, cios w plecy, który przekreślił wszystko, co było między nami. Wiedziałam, że wielu facetów zdradza swoje partnerki, ale sądziłam, że jesteśmy na takim etapie, że nie szukamy wrażeń kosztem dobrego, wartościowego związku. Myliłam się. Nie zorientowałam się, że coś złego się dzieje, że czegoś mu brakuje w naszej relacji. Myślałam, że siedem lat razem zobowiązuje i jest jakąś deklaracją na przyszłość. Zaczynam wszystko od nowa, raczej bez nadmiernego entuzjazmu.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze