Ze spotkania na spotkanie
MONIKA KRÓL • dawno temuNie mogę uwierzyć, że wyznaczam sobie kilka dni w tygodniu, kiedy nie spotykam się z nikim. Do tej pory to się nie zdarzało. Nastąpiła chwila, kiedy nęcąca stała się dla mnie cisza. I wtedy słuchanie samej siebie. Wyglądam z utęsknieniem chwili, kiedy wyjdę z pracy i znajdę się w czterech ścianach mieszkania. Wracam z przyjemnością do miejsca, gdzie czeka na mnie samotność. Samotność w dobrym tego słowa znaczeniu.
Kiedyś myślałam, że „samotność” nie ma dobrych znaczeń.
Kiedyś pełna byłam gorączkowych myśli o tym, że nie wolno mi być samą nawet przez chwilę. Czasem bywało tak, że biegłam ze spotkania na spotkanie. Miejsce, w którym mieszkałam, traktowałam jak hotel. Nie potrafiłam się zatrzymać. Bałam się, że jak zostanę sama, to cisza, która wtedy zapadnia, przygniecie mnie. Robiłam wszystko, żeby wypełniał mnie świat zewnętrzny, który by zagłuszył, zepchnął na margines mój głos wewnętrzny. Tak bardzo nakierowałam się na to, co dzieje się dokoła mnie, że nie miałam ze sobą prawie żadnego kontaktu.
Teraz uprawiam swój ogródek inaczej, chyba mądrzej – poświęcam więcej miejsca na pielęgnowanie tego, kim jestem, czego pragnę, do czego dążę. Może to kwestia dojrzałości, a może nabranie dystansu do rzeczywistości lub po prostu zmęczenie tak się objawia?
Zmiana, jaką wprowadzam w swoje życie polega na znalezieniu równowagi między czasem spędzonym z innymi, a tylko ze sobą. Dobrze jest odkrywać na własną rękę, a nie tylko dzięki komuś, co sprawia przyjemność, a co nudzi, co jest miłe dla ucha, a co drażni. Stawiać sobie pytania i rozmyślać nad odpowiedziami, które potem można skonsultować w gronie przyjaciół. Ale najpierw zapytać się siebie. Poznać swoją odrębność, by nie zostać wchłoniętym przez otaczający świat.
Dobrze jest umieć zachować równowagę między światem zewnętrznym a wewnętrznym. Oczywiście łatwiej jest pisać, jak to fajnie jest wrócić do domu i robić to, na co ma się ochotę i wsłuchiwać się w siebie, niż rzeczywiście zacząć tak robić. Zanim mi się udało, musiałam przemóc strach, zaryzykować i sprawdzić, czy chwile samotności będę potrafiła przetrwać w zgodzie ze sobą. Gdybym nie spróbowała, nie dowiedziałabym się, że mimo ciszy wokół mnie, we mnie wszystko gra. Najpierw cichutko a potem z dnia na dzień coraz głośniej.
Niespodziewaną korzyścią tej nowej sytuacji w moim życiu jest to, że w sposób bardziej satysfakcjonujący wypełniam swój tydzień. Okazuje się, że znajduję czas na naukę języka, hobby i odkrywanie nowych pasji. Mam więcej planów i miejsca na ich realizowanie niż kiedykolwiek wcześniej. Nawet nie wiedziałam, że tyle rzeczy mnie pasjonuje, że drzemią we mnie takie pokłady energii, by poznawać, eksplorować, próbować czegoś nowego.
Uciekając byle dalej od siebie i pustki wokół mnie, nie dawałam sobie szansy, by tę pustkę zapełnić. Teraz wiem, że należy zacząć od wypełniania samotności sobą, a wtedy przyjdzie czas na prawdziwe odkrywanie świata zewnętrznego.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze