Zmień swoje życie na wiosnę!
JOANNA SZWECHŁOWICZ • dawno temuNie mam zamiaru pisać o sposobach na cudowne odmienienie swojego życia, które serwują nam gazety i portale zawsze wtedy, gdy zbliża się początek wiosny. Gdzie indziej sobie o tym poczytacie. Raczej wolę się zastanowić, dlaczego u licha wszyscy każą nam się zmienić tylko dlatego, że będzie kilka stopni cieplej?
Zmylił was tytuł? Miało być o rzucaniu palenia, codziennym joggingu albo niejedzeniu słodyczy? Nic z tego, nie mam zamiaru pisać o sposobach na cudowne odmienienie swojego życia, które serwują nam gazety i portale zawsze wtedy, gdy zbliża się początek wiosny. Gdzie indziej sobie o tym poczytacie. Raczej wolę się zastanowić, dlaczego u licha wszyscy każą nam się zmienić tylko dlatego, że będzie kilka stopni cieplej?
Pamiętacie jeszcze swoje noworoczne postanowienia? Ile z tego udało się wprowadzić w życie? Właśnie. A oto przyszła kolejna pora na cudowne przemiany. Specjaliści od reklamy wykorzystują fakt, że robi się cieplej i wstępują w nas nowe siły. Cóż z tego, że tylko na chwilę i w maju najprawdopodobniej będziemy już tą wiosną zmęczeni, a w czerwcu zacznie się narzekanie na upały? Do tego czasu zdążymy wydać masę pieniędzy. Oczywiście w przekonaniu, że inwestujemy w niezwykłą odmianę swojego nędznego do tej pory żywota.
We współczesnej kulturze ciągle jesteśmy nakłaniani do zmieniania swojego życia, albo w sposób radykalny (znudził ci się mąż? Masz tylko jedno życie! Rozpocznij romans z gorącym Włochem! A wcześniej koniecznie przeczytaj nasze porady rozwodowe), albo bardziej stonowany (kup sobie nasz dezodorant, a płeć przeciwna będzie padać z wrażenia). Prawda jest taka, że nikogo ze specjalistów od reklamy nie obchodzi nasze życie osobiste. Ale mamy kupić gazetę albo dezodorant, bo bez nich oczywiście nasza przemiana udać się nie może. To, że pracujemy jako nocny portier i nikt prawie nas nie wącha, albo fakt, iż w naszej rodzinnej wsi pod Bełchatowem nie ma Włochów, to oczywiście także jest kwestia całkowicie poboczna.
Ciągłe namawianie do zmian nie tyczy się oczywiście tylko wiosny, ale o tej porze roku jest szczególnie irytujące. Słoneczko zaczyna przygrzewać, człowiek chciałby wyjść na spacer, ale nie może tego zrobić bez odpowiedniego przygotowania. Zapoznał się bowiem z potokiem dobrych rad płynących z telewizora, gazet i komputerów. Każą mu wcześniej odświeżyć swą garderobę. Idzie więc do kilku sklepów, odświeża kupując dużo niepotrzebnych rzeczy (pamiętajcie: w tym roku tylko pastele!), a potem patrzy na wyciąg z konta i cała wiosenna radocha gdzieś tam się ulatnia. Dowiaduje się, że powinien zmienić fryzurę (porzuć niemodne brązy!), zrzucić dziesięć kilo (przywitaj wiosnę z nową sylwetką!) i zmusić dzieciaka, by więcej biegał po podwórku (ruch dotleni jego szare komórki i pozwoli się dostać do najlepszego gimnazjum w mieście). Wszystko to sprawia, że wiosna staje się przerażającym wyzwaniem, a nie miłą perspektywą. Można powiedzieć, że przecież da się te wszystkie dobre rady… jakby to ładnie powiedzieć? Niech będzie, że zignorować. Ale większość z nas nie jest średniowiecznymi ascetami ani mnichami buddyjskimi. Trudno się całkowicie odciąć od tego szumu doskonałych wskazówek.
Reklamodawcy i różnej maści specjaliści od mediów uważają bowiem, że z całą pewnością nasza egzystencja jest niewiele warta. Odmienić ją może tylko zakup luksusowego samochodu, włączenie określonego programu telewizyjnego, albo kupno tabletek na potencję. A wszystko to w otoczce, która sugeruje, że jeśli coś tam sobie kupisz, to również w innych sferach życia zrobi ci się weselej. Jak w tych reklamach skierowanych do gospodyń domowych: kiedy masz zły proszek do prania, twoje dzieci są smutne, a mąż brzydki. Kupujesz nowy proszek i proszę: mąż staje się przystojnym brunetem, a dzieci uroczo się do ciebie szczerzą. W tle natychmiast rozbrzmiewa wesoła muzyczka. A i ty sama stajesz się seksowną dwudziestopięcioletnią blondynką (nie pytajcie mnie, skąd te dziesięcioletnie dzieci). Tylko kup ten cholerny proszek.
Ktoś może nieśmiało zaprotestować, że jego życie jest całkiem przyjemne i nie potrzebuje zmian ani rewolucji wywoływanych przez domowe chemikalia. Ale to świadczy tylko o tym, że się nie zna i że nie jest trendy. Wydaje ci się więc, że jesteś szczęśliwa? Błąd, jesteś tylko nieuświadomiona co do swoich potrzeb. Gdyby nasze prababcie wiedziały, że brakuje im do szczęścia kremu na powieki, na pewno odczuwałyby jego brak w sposób dojmujący. Ale nie wiedziały. No i dlatego ich życie było takie nieciekawe oraz pozbawione cudownych przemian.
To teraz moje dobre rady. Po pierwsze: jak chcesz zmienić swoje życie na wiosnę, to zmień. A jak nie, to nie. Po drugie: pamiętaj, że statystycznie udaje się zrealizować mniej więcej pięć procent noworocznych albo wiosennych postanowień, które z jakiegoś powodu przyszły nam do głowy. Ale jeśli twoim postanowieniem jest bieganie codziennie przez godzinę, a jak dotąd tego nie robiłeś, to oczywiście i tak dobrze, że pobiegasz sobie trzy razy w tygodniu. Przecież to lepiej niż nic. Po drugie: do większości zmian wcale nie trzeba się przygotowywać robiąc jakieś niesamowite zakupy. Kenijscy biegacze przemierzają maratońskie odległości boso, więc Polak chyba może przebiec park w starych adidasach?
I po trzecie, najważniejsze: jeśli naprawdę będziesz chciał się zmienić, możesz to uczynić nawet w listopadzie, w czwartek o siódmej rano. Obudzisz się i poczujesz, że teraz albo nigdy. Każdemu z nas zdarzają się takie chwile. Ale do takich prawdziwych zmian nie potrzebujecie serwisów dla kobiet. Ani nawet dobrych rad.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze