Jestem sama. I co z tego?
KATARZYNA PIÓRKOWSKA • dawno temuPokutuje opinia, że szczęśliwa kobieta to ta zamężna albo w związku. Samotne, które w dodatku mówią wprost, że nic nie robią sobie z tego stanu rzeczy, ciągle dziwią: sama i szczęśliwa… Czy kobieta pozytywnie ocenia swoje życie tylko wtedy, gdy jest z kimś związana? Czy samotne umieją cieszyć się z bycia sam na sam ze sobą?
Dorota (38 lat, urzędniczka z Katowic):
— Dobrze mi samej. Mam czas na to, co lubię. Po pracy biegnę na niemiecki, potem na basen albo na salsę. Nikt nie mówi, że chce wieczorem oglądnąć mecz, akurat wtedy kiedy ja mam ochotę na film dokumentalny na jedynce. Jednak w naszym społeczeństwie normą jest być z kimś, być w parze. Takie kobiety są uważane ze szczęśliwe i spełnione.
Niebawem mam spotkanie, będziemy świętować dwadzieścia lat po maturze i już dzisiaj skóra mi cierpnie na myśl o tych wszystkich pytaniach które usłyszę: masz męża, dzieci? Na szczęście na tę imprezę idę razem z przyjaciółką, znamy się właśnie z liceum i obie jesteśmy w podobnej sytuacji: singielki poniekąd z wyboru. Obmyśliłyśmy więc chytry plan. Otóż powiemy, żeby uciąć te wszystkie wścibskie pytania, że jesteśmy po rozwodach i nie chcemy mówić na ten temat. Koleżanki obarczone mężami, dziećmi i tymi wszystkimi domowymi obowiązkami nie zrozumiałyby, że można być samemu i być szczęśliwym. Z tego co pamiętam, wiele z nich tuż po maturze powychodziło za mąż, a te które zostały same, nerwowo rozglądały się za ewentualnymi kandydatami. Ja nigdy tak nie miałam i jeśli nikt ciekawy nie pojawi się na mojej drodze, zostanę sama. To nie będzie nic strasznego. Dobrze mi samej ze sobą.
Katarzyna (25 lat, nauczycielka z Wrocławia):
— Nie jestem singielką z wyboru, tak po prostu wyszło. Ale nie narzekam. Żyję aktywnie, spotykam wiele ciekawych osób, podróżuję, oddaję się swoim pasjom. Mówią o mnie dusza towarzystwa. Wiele w tym racji. Faktycznie jestem taką oddaną kumpelą, z którą można zjeść beczkę soli i dobrze się zabawić. Czasami marzę, że zwiążę się z kimś na poważnie, ale nie jest to dla mnie warunkiem szczęścia. Szukam go gdzie indziej — realizując się w wolontariacie. Opiekuję się potrzebującymi pomocy dziećmi i to one są motorem napędzającym mnie do działania. Może gdybym nie miała swojego życia poza pracą, czułabym się sfrustrowana. Jeśli z nikim się nie zwiąże, nie będzie to oznaczało dla mnie końca świata.
Ewa (38 lat, właścicielka restauracji w Toruniu):
— Nigdy nie chciałam być sama, naturalne było dla mnie to, że wyjdę za mąż. Pochodzę z rodziny, w której ceniło się długoletnie związki. Rodzice są fajnym i bardzo kochającym się małżeństwem z ponad 50-letnim stażem. Uważałam, że taka relacja kiedyś stanie się i moim udziałem. Jednak kiedy to wciąż się nie działo, wpadałam w podły nastrój. Wiedziałam jednak, że nie mogę fundować sobie dołka tylko dlatego, że żaden książę na białym koniu jak dotąd nie pojawił się na mojej drodze. Rzucałam się więc w wir zajęć: basen, siłownia, aerobik, kurs księgowości, angielski.
Chciałam zagospodarować samotnie spędzany czas, żeby nie myśleć o tym, co miał dla mnie los. I stało się! Taka zajęta swoimi sprawami spotkałam tego jedynego! Na kursie nurkowania, na który zapisałam się pewnego dnia. Dzisiaj wszystkim samotnym kobietom, które chcą kogoś spotkać, radzę – zajmijcie się sobą, dobrze czujcie się w swojej skórze, bo jeżeli ktoś ma się pojawić, to i tak się pojawi. Szkoda czasu by bezczynnie na niego czekać.
Magda (32 lata, makijażystka z Warszawy):
— Bardzo bałam się być sama, ale na szczęście zawsze byłam z kimś. Bywało, że jakiś związek nie za bardzo mi odpowiadał, bo nie spełniał moich oczekiwań, ale trwałam w nim mimo to. Wiele znosiłam w imię tego, żeby tylko być z kimś, móc powiedzieć, że mam mężczyznę. W końcu czara goryczy przepełniła się. Nie potrafiłam iść na większe ustępstwa i zostałam sama.
Początkowo bardzo mnie to przytłaczało. To nie było nic miłego. Jednak z biegiem dni godziłam się z tym stanem rzeczy. Spostrzegłam, że wreszcie nie muszę robić czegoś pod kogoś, byle tylko mu się spodobać. Zajęłam się tym, co lubię. Miałam czas tylko dla siebie. Weekend mogłam spędzić według własnego uznania. Zaczęłam to sobie cenić. Podobało mi się, że mogę uczyć się hiszpańskiego, o czym zawsze marzyłam, a na co nigdy nie miałam czasu, zajęta po pracy randkami albo przygotowywaniem się do nich. Teraz jestem sama, ale zadowolona z tego stanu rzeczy. Widzę z całą ostrością, jak marnowałam swoje życie, lekceważąc swoje własne potrzeby.
Dziewczyny nie bójcie się samotności, bo to może być konstruktywny czas, który możecie poświęcić sobie. A miłość? Jak ją spotkam, znajdę na nią miejsce…
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze