Samotne
MARIANNA KALINOWSKA • dawno temuW dużych miastach bez pary żyje już co trzecia osoba między 24. a 34. rokiem życia. Od 1998 do 2004 roku liczba osób samotnych wzrosła o ponad 30%. Szacuje się, że samotnych w Polsce będzie coraz więcej – do 2030 roku nawet 7 milionów. Czy samotność jest najgorszym, co może spotkać człowieka? Oto historie samotnych kobiet. Zastanawiają się, gdzie i jak znaleźć faceta? Jak ułożyć sobie życie na nowo? Czy w ogóle warto?
Weronika (28 lat, informatyczka z Z.):
— Był moją największą miłością. Znaliśmy się od podstawówki, spędziliśmy razem dziewięć lat. Miało być pięknie: ślub, dzieci, dom nad jeziorem. Wyznawaliśmy sobie dozgonną miłość i chęć spędzenia wspólnej starości.
Wyjechał do pracy do Londynu, miałam do niego dołączyć za kilka miesięcy. Nie wrócił. Po dwóch miesiącach straciłam z nim kontakt – przestał dzwonić, pisać, po prostu zniknął. Kiedy szalałam z niepokoju, że spotkało go coś złego, w końcu się do mnie odezwał. Wysłał mi SMS-a: Z nami koniec, poznałem kogoś, przepraszam.
Kiedy to przeczytałam, zawalił się mój cały świat. Od tamtej pory jestem sama, choć minęły dwa lata. Nie potrafię się otworzyć na nikogo. Nie ufam mężczyznom. Nie ufam nikomu. Coś mi się stało z głową. Nie chce mi się wychodzić z domu, zresztą – z kim bym miała wychodzić? Dookoła same parki, teraz wszyscy jakby na komendę umówili się i rodzą swoje dzieci. Z kim mam wyjść? I gdzie?
Kolorowe gazety dają dobre rady: idź do fryzjera, zadbaj o siebie i wybierz się na kręgle, najlepiej sama. Jakie, kurna, kręgle? W moim małym miasteczku po 17.00 spotkasz na ulicy co najwyżej bezdomnego kota bez oka. Lokale są dwa: w jednym sprzedają pizzę, do drugiego strach wejść…
Kiedy zostałam sama, zdałam sobie sprawę, jak straszna jest samotność. Wcześniej narzekałam, że mój mężczyzna ogląda co wieczór telewizję. Ile bym dziś dała, żeby móc pooglądać coś w jego towarzystwie!
Nie wspomnę o tym, że czuję się źle sama ze sobą. Myślę, że jestem nieatrakcyjna, skoro jestem sama? Skoro miłość mojego życia potraktowała mnie w ten sposób, nie jestem chyba zbyt fajną osobą?
Kompletnie nie mam pojęcia, gdzie i jak miałabym sobie kogoś znaleźć. Nie chce mi się nikogo szukać. Czuję, że jestem w sytuacji bez wyjścia, a moje życie się skończyło.
Kasia (39 lat, menadżerka z Warszawy):
— Mój mąż pił. Walczyłam, ale zabrakło mi sił. Musiałam się chronić, rozwiedliśmy się trzy lata temu. Uciekłam w pracę. Chciałam zapomnieć, że zostałam sama, że nie zdążyłam urodzić dziecka, że życie mi się rozwaliło. Rozwód to przecież straszna życiowa porażka, bez względu na to, kto zawinił. Straciłam wiele cennych lat swojego życia na coś, co nie wyszło. Źle mi z tym.
Mam kierownicze stanowisko, pracuję w męskiej branży. Często spotykam się z różnymi panami na wysokich stanowiskach, o grubych portfelach. I z przerażeniem stwierdzam, że nie ma ani jednego, z którym chciałabym się związać. Abstrahuję już od tego, że większość z nich jest zajęta (a żonaty nie wchodzi w grę). Może mam jakąś szajbę, może za dużo wymagam, ale nie mogę znieść, kiedy facet ma brudne buty i cuchnie mu z ust, do tego te chamskie maniery…
Zbliżam się do czterdziestki. Czuję, że mój czas się kończy. Widziałam ostatnio program w telewizji i tylko utwierdziłam się w tym przekonaniu. Jakaś kobieta zadzwoniła do studia i powiedziała, że mąż ją zdradza z dwudziestolatką. Prowadzący zapytał ją o wiek. Miała 44 lata. No, jeszcze nie jest najgorzej, zawyrokował. Jeszcze masz szansę, że kogoś poznasz.
Tekst chamski i szowinistyczny, ale zapewne przedstawia jakąś prawdę ogólną. Atrakcyjność kobiety zależy od wieku i nie ma się co oszukiwać, że jest inaczej. Jestem podobno atrakcyjna. Dbam o siebie, o swoje ciało. Co z tego, skoro nawet gdybym chciała, nie ma na horyzoncie nikogo, z kim bym chciała dzielić życie? Co z tego, kiedy zaraz będzie za późno na cokolwiek?
Monika (34 lata, barmanka z kasyna w W.):
— Zawsze lubiłam mężczyzn, a oni mnie. Lubiłam też nocne życie, zabawę, tańce do rana. Miałam wielu partnerów. Żaden mi nie odpowiadał. Z ostatnim spędziłam pięć lat; w końcu uznałam, że nie widzę wspólnej przyszłości. Był nudny, przewidywalny, nie miał zainteresowań ani marzeń, cieszył go wieczór pod kocem z książką albo filmem, rozrzucał swoje skarpetki po całym mieszkaniu i nie mył po sobie wanny. Zostawiłam go cztery lata temu. Byłam przekonana, że jeszcze spotkam tego jednego, jedynego, który będzie uosobieniem moich marzeń.
Kiedy skończyłam trzydzieści lat, imprezy się jakoś nagle skończyły. Wszyscy znajomi zaczęli zakładać rodziny, brać kredyty do grobowej deski i rozmnażać się – naraz, jakby się umówili. Z trudem udaje mi się kogoś namówić na wyjście z domu. Jeśli już ktoś wyjdzie, szybko wraca, bo dzieci, bo praca, bo to, bo śmo. A ja od czterech lat jestem sama. Nie licząc jakichś przygodnych znajomości bez rokowań. Zrozumiałam ostatnio, że im jestem starsza, tym mniej jest wolnych mężczyzn w odpowiednim wieku. Romansiki z żonatymi nie wchodzą w grę, a tylko tacy, co chcą niezobowiązującego seksu, kręcą się koło mnie.
Myślę, że zrobiłam błąd, rozstając się z moim byłym partnerem (do czego nie chcę się przyznać nawet przed sobą samą). Źle mi samej (do tego też przyznaję się niechętnie, przed znajomymi wciąż zgrywam twardą babkę, którą kręcą przygodne znajomości i która na świecie najbardziej ceni sobie niezależność).
Mogłam go zaakceptować takim, jaki był, ale żyłam jakimiś głupimi mrzonkami. Czasem tęsknię za wspólnym leżeniem pod kocem, za tymi skarpetkami i śladami na wannie. Ostatnio dowiedziałam się, że właśnie urodziły mu się bliźniaki; ponoć jest bardzo szczęśliwy z kobietą, która mu je urodziła.
Cały świat dookoła jest stworzony dla ludzi sparowanych. Nie dla singli. Zresztą – co to za jakiś głupi wyraz? Single są samotni, smutni i sfrustrowani, nasze życie nie ma sensu, bo ten nadaje człowiekowi bycie w bliskiej relacji z drugim człowiekiem. Więc po co się oszukiwać i mamić obcobrzmiącymi słówkami? Czuję rozpacz. Co jest ze mną nie tak?
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze