Wróżka prawdę ci powie?
KATARZYNA PIÓRKOWSKA • dawno temuW każdym momencie naszego życia ciekawi nas to, co przyniesie przyszłość. Wierzymy, że są sposoby na odgadnięcie tego, co ma dla nas los. Dlatego wielu z nas czyta horoskopy, wierzy w numerologię i odwiedza wróżki. Sprawdziliśmy, czy przepowiednie sprawdzają się w życiu, czy są tylko mającą poprawić samopoczucie ułudą.
Kiedy przeczytałam, że w ogarniętej kryzysem Grecji na krach nie narzekają tylko autorzy kryminałów i wróżki, zdałam sobie sprawę, że w każdym momencie naszego życia ciekawi nas to, co przyniesie przyszłość. Wierzymy, że są sposoby na odgadnięcie tego, co ma dla nas los. Dlatego wielu z nas czyta horoskopy, wierzy w numerologię i odwiedza wróżki. Sprawdziliśmy, czy przepowiednie sprawdzają się w życiu, czy są tylko mającą poprawić samopoczucie ułudą.
Aneta (33 lat, nauczycielka z Katowic):
— Sama nie chodzę do wróżki, bo zwyczajnie uważam to za stratę czasu i pieniędzy. Gdybym potrzebowała pomocy, skorzystałabym po prostu z rady przyjaciółki, a gdyby sprawa była większego kalibru z pomocy psychologa. Mam jednak ciotkę, która regularnie pyta szklaną kulę o to, co przyniesie jej przyszłość. Pewnego razu, a było to krótko po tym jak ciocia wróciła z sanatorium, gdzie poznała miłego starszego pana, poszła do swojej zaprzyjaźnionej wróżki, żeby ta wypowiedziała się na temat przyszłości tego związku. Pani rozkładając karty oznajmiła, że ciotka wyjdzie za tego jegomościa i będzie z nim bardzo szczęśliwa, ale prędko zostanie wdową, do roku, góra dwóch po ślubie. Tak to moją ciotkę przestraszyło, że obiecała – żadnego małżeństwa nie będzie. I faktycznie chociaż zamieszkali razem, to w nieformalnym związku. Mijały lata, ciotka kwitła. Jednak z biegiem dni, jako para byli ze sobą już kilkanaście lat, starszy pan zaczął podupadać na zdrowiu. Zmarł jesienią ubiegłego roku. Pech w tym, że ciotka nie będąc jego prawowitą żoną, nie zabezpieczyła sobie żadnego prawa do dziedziczenia. A zostawił i to sporo. Majątkiem podzieliły się jego dzieci, śmiejąc się w kułak z ciotki, że tak uwierzyła wróżce przepowiadając mało optymistyczną przyszłość tego małżeństwa, że nie zabezpieczyła sobie finansów na starość.
Bożena (23 lat, sekretarka z Rybnika):
— Muszę szczerze przyznać, że kiedyś namówiona przez koleżankę poszłam do wróżki, podobno najlepszej na Śląsku. Pani przyjęła nas w swoim dwupokojowym mieszkaniu w bloku. Powiedziała mi, że powinnam się zdecydowanie bardziej otworzyć przed moim partnerem. Według tego, co zobaczyła w kartach, byłam zbyt zamknięta w sobie, a on zakochany we mnie, ale niezbyt pewny tego, co czuję. Wróżka radziła wiec powiedzenie wprost tego, co czuję i zamierzam wobec niego. Jej zdaniem przed nami świetlana przyszłość jako pary. To dodało mi pewności siebie i sprawiło, że faktycznie postanowiłam iść za jej radą na całość. Zebrałam się na odwagę i wyczekując odpowiedniego momentu obiecałam, że prosto z mostu powiem w końcu, co do niego czuję. Kiedy taka chwila nadeszła, wzięłam go za rękę i spojrzałam głęboko w oczy mówiąc, że od dawna chciałam mu powiedzieć, jak bardzo go kocham. Jakież było moje zdziwienie, kiedy mój wybranek miast powiedzieć, że i on mnie kocha, powiedział tylko, że musi sobie to wszystko przemyśleć. Tydzień później przyznał się, że tego dnia chciał mi oznajmić, że wyjeżdża do Anglii. I to beze mnie. Byłam załamana. Jednak po jakimś czasie poznałam Dawida. Zakochałam się w nim niemal od pierwszego wejrzenia. Nie czekając na rozwój sytuacji, od razu powiedziałam mu co czuję i o dziwo on odwzajemnił to moje uczucie. Może wróżka po prostu w tych kartach widziała właśnie jego?
Dagmara (32 lata, ekspedientka z Warszawy):
— W pewnym momencie swojego życia byłam na poważnym zakręcie. Sypał się mój związek, w dodatku w pracy nie układało mi się najlepiej. Szukałam pomocy i dobrego słowa. Tak trafiłam do ogłaszającej się w prasie i Internecie wróżki. Powiedziała, że moja relacja z mężczyzną wisi na włosku, co zupełnie zgadzało się ze stanem faktycznym, i że rozstaniemy się prędzej, niż myślę. Jej zdaniem on kogoś pozna – piękną blondynkę o buzi anioła, z którą się ożeni, będzie miał dwójkę dzieci, i której zapewni dostanie życie. To mnie zupełnie zdruzgotało. Byłam załamana, że ożeni się, chociaż tyle razy mówił, że ślub nie wchodzi w grę, będzie miał dzieci, chociaż odżegnywał się od tego, ilekroć tylko napomykałam coś na ten drażliwy dla niego temat, zapewniał, że córka z pierwszego małżeństwa zupełnie mu wystarczy, a w dodatku kiedy ja ledwo wiązałam koniec z końcem, ta jego nowa wybranka miała wieść przy jego boku luksusowe życie. Uiściłam opłatę, wróżka zażyczyła sobie grubo ponad sto złotych, i już chciałam umawiać się na kolejną wizytę. Jedno pytanie, które kołatało mi w głowie to takie - czy można jakoś zaradzić temu, co ma dla mnie los. Chciałam, żeby pomogła mi w odwróceniu złej karty. Nie wyobrażałam sobie nie tylko rozstania z Markiem, ale i tego, że zwiąże się z kimś innym. Kobieca duma nie pozwalała mi na to. Wróżka zapisała mnie skrupulatnie w swoim zeszycie. Jednak poszłam po rozum do głowy. Zamiast tracić u niej co tydzień sto złotych, poważnie wzięłam się za swój związek. I wiecie co? Chociaż od tej fatalniej wróżby minęło już sporo czasu, nadal jesteśmy razem! W dodatku mamy rocznego synka i chociaż nie planujemy ślubu, dobrze nam we trojkę.
Danuta (31 lat, dziennikarka z Katowic):
— Z racji wykonywanego zawodu, co roku chodzę do wróżki, żeby zebrać materiał na andrzejkowy reportaż. Widzę, że w samym moim województwie pań parających się tym fachem przybywa. Nie ma się w sumie co dziwić. To intratny zawód. Za wróżbę bierze się zupełnie niezłe sumki, a odpowiedzialności za swoje słowa nie ponosi się żadnej. Żyć, nie umierać będąc wróżką. Czego ja już nie słyszałam o sobie i swoich bliskich. Jedna wróżka powiedziała, że wyjdę za mąż za mężczyznę w mundurze, więc przez jakiś czas bacznie rozglądałam się wśród policjantów i zawodowych wojskowych, jednak nikt ciekawy nie stanął na mojej drodze. Druga przepowiedziała, że będę poważnie chora, a chorobę będę zawdzięczała samej sobie, dlatego czym prędzej rzuciłam palenie, bojąc się zbierającej w mojej rodzinie żniwo — wieńcówki, co muszę przyznać tylko na dobre mi wyszło. Jednak chora póki co na nic poważnego nie jestem. Usłyszałam, też że: będę mieć trojaczki, spore pieniądze, które niespodziewanie dla siebie samej wygram, sławę, zostanę dostrzeżona przez pracodawców, a także dużo starszego od siebie partnera. Nie wiem czy można w to wierzyć. Póki co jestem bezdzietną singielką, więc wszystko jeszcze przede mną. Myślę, że wróżby i przepowiednie trzeba traktować trochę z przymrużeniem oka. Mogą być jakąś wskazówką, ale chyba brać ich zupełnie serio nie można. Jedno jest pewne, ilekroć idę do wróżki, poza tą która mówiła o mojej chorobie, tylekroć wracam od niej w świetnym humorze. To co mi obiecuje, sprawia, że czuję wiatr w żaglach.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze