Sikam na stojąco
MARIANNA KALINOWSKA • dawno temuOd czasu obejrzenia nowego filmu Koterskiego obserwuję kobiety i muszę przyznać mu rację – idę siku, ewentualnie: idę na siku czy idę się wysikać mówią wszystkie panie: staruszki, dziewczynki i kobiety dojrzałe. Zastanawiam się – dlaczego tak jest? Może gdyby miały lejek, milczałyby?
Od czasu obejrzenia nowego filmu Koterskiego obserwuję kobiety i muszę przyznać mu rację – idę siku, ewentualnie: idę na siku czy idę się wysikać mówią wszystkie panie: staruszki, dziewczynki i kobiety dojrzałe. Zastanawiam się – dlaczego tak jest? Może gdyby miały lejek, milczałyby?
W filmie Baby są jakieś inne Marka Koterskiego dwóch bohaterów konstatuje, że żadna kobieta nie może po prostu iść się wysikać, bez informowania o tym fakcie wszystkich zebranych. Obserwuję kobiety od czasu obejrzenia filmu i muszę przyznać im rację – idę siku, ewentualnie: idę na siku czy idę się wysikać mówią staruszki, dziewczynki i kobiety dojrzałe.
Zastanawiam się – dlaczego tak jest? Faceci po prostu wychodzą, nikogo o tym nie informując. Czasem któryś rzuci twarde: idę się odlać, ale to raczej przy piwie, na rybach.
Być może wynika to z faktu, że nasze siku różni się od siku mężczyzn? Z naszym sikaniem zawsze mecyje. Trzeba się rozebrać od pasa w dół. O ile rzecz dzieje się w zaciszu własnej toalety, spoko luz. Ale kiedy już trzeba w miejscu publicznym, najpierw należy uważnie zlustrować czystość odwiedzanego przybytku. A ta, jak wiemy, często pozostawia wiele do życzenia. Więc na narciarza, z tyłkiem w powietrzu, trzymając ciężar ciała samą tylko siłą ud, jak Agata Wróbel. Wyczyn. Można się obsikać, jak ktoś nie ma wprawy. Czy też – osikać, jak kto woli.
Z jaką łatwością robią to faceci! Pod moim domem jest sklep spożywczy, który raczej winien nazywać się monopolowym. Panowie piją, piją, piją od rana do nocy, a potem – myk, za sklep i dawaj mocz oddawać, jedną ręką trzymając butelkę, drugą sikawkę. Widzę ich, kiedy zmywam naczynia. I myślę sobie zawsze, kiedy tak woda leci z mojego kranu, a z tych facetów mocz, że w pewnym sensie Freud miał rację, mówiąc, że kobiety zazdroszczą mężczyznom penisów. Osobiście zazdroszczę mężczyznom penisów, kiedy mam się wysikać w lesie, albo w górach na nartach, albo we wrocławskim klubie Maňana, przy autostradzie i wielu innych miejscach, gdzie – żeby się wysikać, muszę wypinać goły tyłek, nerwowo obracając się raz po raz do tyłu, albo wisieć w powietrzu, żeby nie dotknąć ohydnie brudnej toalety.
O tak, wtedy penis to jest to, co chciałabym mieć.
Zazdroszczę facetom penisa z jednego jeszcze powodu – że nie mogę zrobić jak kolega Krzysztof, autor najbardziej chamskiego numeru na świecie. Arcychamskiego, ale na swój sposób pięknego. Otoczyła go kiedyś grupa pijanych blokersów. Wiedział, że jest bez szans, ale postanowił zachować twarz. Kiedy szef grupy podszedł do niego, by go najpierw – jeszcze przed obiciem ryja – upokorzyć werbalnie, Krzysztof, patrząc mu prosto w oczy, wyjął penisa i nasikał mu na buty. Bez mrugnięcia okiem. Zapłacił za to złamaną żuchwą (dobrze, że nie życiem), ale pokazał, co myśli.
Sama mam listę osób, którym chciałabym nasikać na buty podczas rozmowy. Niedługą, bo składającą się z dwóch osobników, ale jakby było pięknie… cóż, penisa brak.
No i wysikiwanie swojego imienia na śniegu. Bez penisa – niewykonalne.
(Poza tym penis wcale nie jest mi potrzebny).
Finki słyną w świecie tym, że sikają w miejscach publicznych bez żadnego skrępowania. Wypinają gołe tyłki gdzie popadnie. Chce im się i już, proszę bardzo, sikają na chodnik. Co kraj, to obyczaj. Sądzę, że są w tym obnażaniu się jednak odosobnione – zdaje się, że inne Europejki męczą się, jak ja. Z kolei o facetach, którzy sikają na siedząco, źle się mówi. A, że boją się żon, trujących, że znów nalali na deskę, a – że mało męscy, że plama na honorze, tak na desce jak baba siadać. Nie wiem, co ma męskość do pozycji, w jakiej się sika, ale niech tam.
Czas na puentę, na wybawienie, drogie siostry, wystawiające w lasach pupy na pożarcie komarom i kleszczom, z pośladkami zaczerwienionymi od mrozu na alpejskich stokach! Odkryłam ostatnio cudowną rzecz.
Damski lejek.
Rozpinasz spodnie, wkładasz go pod bieliznę i już. Sikasz sobie dyskretnie. Tyłkowi ciepło i bezpiecznie. Stoisz sobie, jak gdyby nigdy nic i sikasz, sikasz na pohybel Zygmuntowi Freudowi i jego następcom! Z boku możesz wyglądać jak transwestyta, ale nikt ci przecież nie każe sikać na chodnik jak Finka. Można dyskretnie, na uboczu.
A jaka to uciecha! Czekam na śnieg, żeby sobie na nim imię wysikać. Mur też mogę pod sklepem obsikać, gdybym tylko chciała obszczymurkom spod sklepu pokazać, jak to jest oglądać kogoś, kto sika. Z moim lejkiem uniezależniam się od brudnych toalet. Kiedy skończę, myję lejek (jest ze specjalnego, antybakteryjnego silikonu) i chowam sobie mój GoGirl do torebki, bo złożony zajmuje tyle miejsca, co paczka papierosów.
Myślę sobie, że to przedmiot, który zrewolucjonizuje świat. Myślę o kobietach na wózkach inwalidzkich, które już nie muszą knuć, jak tu się wysikać. Myślę o snowboardzistkach i narciarkach, wreszcie uwolnionych z niewoli zdejmowania kombinezonów.
A zwłaszcza myślę o minach facetów, natykających się na sikające na stojąco kobiety.
I uśmiecham się szeroko.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze