Seksualnie wyzwolone?
ZOFIA BOGUCKA • dawno temuSeks, zwłaszcza ten niezobowiązujący, niesformalizowany przysięgą małżeńską, to zdecydowanie gorący temat. O ile od wieków mężczyznę, który miał wiele kochanek, uważano za ogiera i donżuana, o tyle dla pań, które prowadziły bujne życie erotyczne, opinia publiczna rzadko była wyrozumiała.
Na pierwszy rzut oka dziś wiele się zmieniło – wszak kładzie się nacisk na większe zrozumienie indywidualnych preferencji i potrzeb. Niestety, choć w ostatnich latach obserwujemy moralną odwilż, wciąż łatwiej nam przypinać niepochlebne łatki, niż po prostu przyjąć do wiadomości, zaakceptować czy zrozumieć.
Paulina (24 lata, studentka ze Szczecina):
— Można powiedzieć, że od zawsze byłam osobą publiczną. Nie wiem dlaczego, ale niemal od pierwszej klasy podstawówki byłam popularna, choć żaden ze mnie typ gwiazdy czy przywódcy. Nie byłam ani śmiała, ani przebojowa – ot, ładna była ze mnie dziewczynka i wzorowa uczennica. Nauczyciele mnie uwielbiali – zawsze byłam ich „prawą ręką”, chłopcy się we mnie kochali — skrobali na drzewach serduszka, a dziewczynki uparcie wypisywały na ławkach Paulina to k… Liceum to – upraszczając – kalka podstawówki. Dopiero na studiach odżyłam — na roku mam niemal samych facetów.
To niezdrowe zainteresowanie uprzykrzało mi życie, jednak dzięki niemu dziś jestem bardzo odporna. Może wiem, że niezależnie od tego, co i jak robisz, zawsze znajdzie się ktoś, kto to odpowiednio skomentuje? Ludzie dają sobie do tego prawo, jakby inni byli dobrem wspólnym. Mam to w nosie, nie boję się być sobą. Jestem postrzegana jako osoba kontrowersyjna, bo mam odwagę żyć tak, jak czuję.
Ludzi najbardziej boli moje podejście do seksu. Lubię dotyk, fizyczną bliskość, dzikość ciał i pożądanie – nie potrzebuję miłości i związku, by się z kimś kochać. Czy tylko dlatego, że nie spotkałam jeszcze tego jedynego, mam rezygnować z namiętności? Nie jest tak, że codziennie, co imprezę i co noc sypiam z kimś innym. To się po prostu zdarza. Spotkam mężczyznę – pięknego, zmysłowego, pociągającego. Takiego, który na mnie działa — i chcę z nim być. Nie kryję się z tym, ale nie jestem też typem łatwej laski. Jestem otwarta i wyzwolona, ale nie daję się bajerować – to ja wybieram partnera. Niektórzy mówią o mnie dziwka, inni w moim zachowaniu doszukują się trudnej przeszłości, czy też jakiś dewiacji – zarówno kobiety, jak i mężczyźni, i ludzie starsi, i rówieśnicy. Nie rozumiem tylko, po co. Żeby uzasadnić swoje ograniczenia? Usprawiedliwić lęki? Poczuć się lepiej? Sypiając z kim chcę i kiedy chcę — nie robię nikomu krzywdy. A ujmy na swoim honorze też nie czuję. Jestem panią życia.
Kamila (25 lat, pracownik pizzerii z Warszawy):
— Kiedy myślę o swoim domu rodzinnym, to mnie wzdryga i przypomina mi się bajka o Kopciuszku. Ja właśnie nim byłam, tylko że nigdy nie dotarłam na bal, no i nie spotkałam księcia. Musiałam być bardziej, niż tamta dziewczyna z bajki, operatywna – wyprowadziłam się z domu, zostawiając w nim ciapowatego ojca, apodyktyczną macochę i brata. Byłam w tym domu więźniem i pomocą kuchenną, kucharką i skarbonką na frustracje. Mój ojciec, człowiek prosty i słaby, czasem poklepał mnie po ramieniu i mówił, że będzie dobrze, że jakoś się ułoży. Nie było na to szans. Któregoś dnia miarka się przebrała. Nawet nie pamiętam, za co matka tak na mnie krzyczała, popychając, lejąc szmatą, gdzie popadnie. Powiedziałam dość. Spakowałam kilka żałosnych ciuchów do plecaka i wyjechałam do stolicy, w poszukiwaniu spokoju i szczęścia. Zostawiłam za sobą piekło: gdzie idziesz, nie wolno, milcz, absolutnie nie.
Miałam dziewiętnaście lat, maturę w kieszeni i pustkę w głowie. Nie miałam pieniędzy, przyjaciół, planów i marzeń. Postanowiłam, że najpierw zorganizuję sobie życie, zacznę zarabiać, a potem pomyślę o reszcie. Zaczepiłam się jako całodobowa opiekunka do dziecka, i to pozwoliło mi zacząć zapuszczać korzenie. Potem zatrudniłam się w przyszpitalnym kiosku z gazetami, potem była pizzeria… Nie było mi łatwo, ale jakoś wiązałam koniec z końcem. Byłam jednak smutna i zgaszona, spragniona bliskości, nie miałam żadnych znajomych — byłam łatwą ofiarą. Prosto można było omamić mnie, oczarować i uwieść. Byłam podatna na manipulacje — zachowywałam się jak kukła, osoba ubezwłasnowolniona, która przeszła pranie mózgu. Nie umiałam myśleć samodzielnie, nie słyszałam siebie – impulsywnie robiłam to, czego ktoś ode mnie, w moim przekonaniu, oczekiwał. I tak zaczęłam sypiać z różnymi facetami.
Każdy ciepły gest był dla mnie zachętą do bliskości, a kwiaty, kino i kolacja to jak deklaracja „będziemy razem”. Czasem robiłam to… mechanicznie, jakbym stała obok siebie. W ciągu roku przez moje łóżko przewinął się co najmniej tuzin facetów, chociaż może i więcej. Tak po prostu się działo. Bardziej żywo reagowało moje otoczenie – i sąsiedzi, i znajomi. Dla nich byłam kimś, kto podnosi ciśnienie – mogłam wybierać spośród takich łatek, jak nimfomanka, dziwka, łatwa laska.
Żyłam jak we mgle. I wtedy w moim życiu pojawiła się Magda, pracowałyśmy razem na kuchni, w końcu się zaprzyjaźniłyśmy. Dotarła do mnie — pokazuje mi, czym jest normalność. Zaczynam czuć siebie, uczę się czerpać z życia garściami. Na razie żyję w celibacie – muszę to wszystko sobie poukładać, złapać równowagę. Lubię mężczyzn, lubię seks, ale najpierw chciałabym wiedzieć kim jestem, o czym myślę i o czym marzę. Wierzę, że osiągnę cel.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze