Miłość ci wszystko wybaczy
JAROSŁAW URBANIUK • dawno temuPamiętacie cykl filmów W starym kinie? W komunistycznych czasach były powiewem normalności i sposobem na pokazanie czegoś czego już nie ma – świata romantycznych kochanków, niesamowitych historii i biednych dziewcząt podbijających hrabiowskie serca. Głównym tematem tych filmów była miłość. Wkrótce walentynki, więc „problem” miłości staje się elementem dnia codziennego, a że ludzie kochali się zawsze i wszędzie, można wspomnieć jak to dawniej bywało w czasach romantycznych filmów i piosenek.
Pamiętacie cykl filmów W starym kinie? W komunistycznych czasach były powiewem normalności i sposobem na pokazanie czegoś czego już nie ma – świata romantycznych kochanków, niesamowitych historii i biednych dziewcząt podbijających hrabiowskie serca. Głównym tematem tych filmów był stary problem ludzkości – miłość. Akurat wkrótce walentynki, więc „problem” miłości staje się elementem dnia codziennego, a że ludzie kochali się zawsze i wszędzie, można wspomnieć jak to „drzewiej” bywało w tych czasach romantycznych filmów i piosenek – przed wojną.
Jak wyglądała randka w tamtych czasach? Gdzie można było się wybrać? Gdzie dobrze wychowany kawaler mógł zabrać wybrankę swego serca? No to już zależało od tego, jakimi pieniędzmi dysponował. Czyli jak zwykle. Restauracja, kawiarnia, zabawa taneczna, jednak najwyższym stopniem wieczornego wyjścia pozostawał zawsze kabaret. Przedwojenne kabarety wiązały się z dużymi pieniędzmi i to zarówno dla odwiedzających, występujących, jak i zajmujących się organizacją przedstawienia. Dla tych ostatnich zresztą najbardziej, dziś trudno w to uwierzyć, ale przed wojną w kabaretach występowały co wieczór największe gwiazdy, które często dopiero z kabaretu trafiały do filmu: by wymienić choćby Lodę Halamę, Hankę Ordonównę czy niesławnego hitlerowskiego kolaboranta i gwiazdę przedwojennych kabaretów Igo Syma (dawnego kochanka samej Marleny Dietrich). Przedstawienia były tak kosztowne że, o ile nie stawały się sensacją, prowadziły do upadku lokalu. Dla kabaretów pisali najwybitniejsi polscy poeci, by wymienić tylko Juliana Tuwima czy Mariana Hemara. Było więc na co popatrzeć, a przede wszystkim czego posłuchać, bo to właśnie kabarety, obok filmów, popularyzowały szlagiery śpiewane później w całej Polsce.
Jeśli zaś ktoś pieniędzy nie miał, to pozostawał szereg rozrywkowych możliwości, które jednak często stawały się przyczyną nieporozumień. Sam znam historię, kiedy to młodzian w wieku „rebnym” jak pisał po wojnie Stachura, spotkał się z dziewczęciem w analogicznym wieku. Młodzian ów wychowany na historiach o niebo bardziej romantycznych niż, często banalna rzeczywistość, był głęboko zniesmaczony zachowaniem ewentualnej przyszłej narzeczonej i w takich to słowach zwierzał się matce: I wyobraź sobie mamusiu że ona zamówiła piwo i kiełbaski. Matka, osoba pochodząca z gatunku przedwojennych, uroczych, ale i rozsądnych matek, widząc, że synek ma dziwne wyobrażenia na temat życia warknęła: A co miała zamówić? Nektar i ambrozję? Bohater anegdoty szczęśliwie dla siebie (oszczędziło mu to przyszłych zawodów i ewentualnej żony — życie z nieuleczalnym romantykiem to jednak tragedia) nie kontynuował znajomości. Ale to podejście pokazuje, że wyidealizowany obraz kobiety był przed wojną jednak nieco częstszy niż teraz. Cóż nie było MTV za to filmy o miłości jak najbardziej.
Warto zauważyć, jak dalece zmienił się od czasów „przedwojnia” ideał i to zarówno męski, jak i kobiecy. O ile współczesny mężczyzna ma być czymś pomiędzy głównym bohaterem najbliższej siłowni, i metroseksualnym muzykiem, o tyle bohater przedwojennych snów młodego dziewczęcia powinien zdecydowanie przypominać aktorów grających w serialu Mad Men. Zamożny, zdecydowanie po trzydziestce, a nawet po czterdziestce, dobrze jeśli szpakowaty i z lekkim (uwaga – lekkim!) brzuszkiem podkreślającym doskonały krój ręcznie szytego garnituru. Musiał mieć pieniądze (jak wiele to zależało od klasy, do której należał) i płacić za damę, a ponadto mieć zawsze cięte kwiaty i sprawiać prezenty. Tak było w teorii rozpowszechnianej przez romanse książkowe, piosenki i filmy.
Oczywiście nie każda dziewczyna była na tyle nierozsądna, że myślała, iż załapie się na ordynata Michorowskiego (bohatera Trędowatej Heleny Mniszkówny), ale mężczyzna miał obsypywać kobietę tym, na co akurat było go stać jak w słynnej pieśni Dziś panna Andzia ma wychodne, gdzie słyszymy:
I przyszedł Józio i przyniósł pączki
całuję rączki, całuję rączki
wiadomo damy bywają głodne
więc podbić serce chcę pączkiem wonnym.
lub w nie mniej słynnym Umówiłem się z nią na dziewiątą:
Umówiłem się z nią na dziewiątą
tak mi do niej tęskno już
wezmę dzisiaj od szefa „a konto”
kupię jej bukiecik róż.
Tak to bywało, mężczyzna mógł być i czeladnikiem szewskim, ale w ten wyjątkowy wieczór, kiedy zapraszał gdzieś wybrankę swego serca – to on roztaczał przed nią takie uroki życia, na jakie akurat było go stać. Trudno nie tęsknić za tymi czasami.
Ceniono sobie elegancję, często specyficzną. Autor słynnego U cioci na imieninach Stanisław Grzesiuk opisywał na przykład elegancję przedwojennego Czerniakowa: Tam, na dzielnicy, obowiązywały kraciaste czapki i czerwone apaszki. Czym jaskrawsza krata i czerwieńsza apaszka — tym większy przystojniak. Z jednej strony dość łatwe do uzyskania, ale jednak większość próbowała aspirować do wyższych standardów, na wsi bywało naprawdę biednie, ale bez względu na miejsce zamieszkania: każdy chciał wyglądać jak najlepiej elegancko. Hippisi mieli się ujawnić za kilkadziesiąt lat. Szczęśliwe były to czasy.
Oczywiście kobiety tęskniły wtedy nie tylko za zamążpójściem czy po prostu bogatym życiem. Rodząca się popkultura miała swe gwiazdy, za którymi mogły tęsknić przedwojenne pensjonarki takie jak Adam Brodzisz, Franciszek Brodniewicz, Aleksander Żabczyński czy Eugeniusz Bodo. Prowadzili bajeczne życie gwiazd, ale musieli kręcić po kilka filmów rocznie, a wieczorami dorabiać w rewiach i dużych kabaretach. Inna sprawa, że za wielkie pieniądze, a często i w dużo lepszym repertuarze. Na co dzień jednak gwiazdorzy żyli naprawdę światowo. Eugeniusz Bodo (aktor ponoć niepijący – rzadkość zarówno wtedy jak i dziś), jeden z najelegantszych mężczyzn w Polsce, szokował egzotyczną kochanką, a taka Loda Halama spełniała wszelkie cechy primabaleriny – seksbomby zarówno w kinie, na scenie jak i w życiu prywatnym (Poślizgnął się na Lodzie jak powiedział Minkiewicz o jednym z adoratorów gwiazdy).
Nie ma co udawać przedwojenni amanci, przeważnie wybitnymi aktorami nie byli, ale mimo że wprost „przypisani” do właściwie niezmiennych ról (Brodniewicz – arystokrata, Bodo – przystojny wesołek, a Żabczyński uwodzicielski śpiewak), to raczej się nie skarżono, a melodie piosenek były często naprawdę piękne. Poniżej mój całkowicie subiektywny wybór największych muzycznych i filmowych, miłosnych hitów międzywojnia.
Miłość ci wszystko wybaczy – song songów o miłości, w słynnym wykonaniu Hanki Ordonówny. Pieśń napisana przez Juliana Tuwima, podobno pod wpływem kłopotów małżeńskich. Czy to prawda nie wiadomo, ale taka piosenka zasługuje na własną legendę.
Ta ostatnia niedziela (prawidłowo To ostatnia niedziela) – niewątpliwie musiała się tu znaleźć choć piosenka na walentynki to raczej nie jest, a do legendy przeszła jako pieśń nieszczęśliwie zakochanych samobójców. Niemalże jak węgierskie Szomorú vasárnap (czyli Ponura niedziela) znana wprost jako „węgierska piosenka samobójców”.
Już nie zapomnisz mnie – Z przedwojennego filmowego hitu Zapomniana melodia. Muzyka Wars, słowa Ludwik Starski (ten od Już taki jestem zimny drań). Śpiewał ją Aleksander Żabczyński udowadniając tendencję międzywojennego widza do kina a' la Bollywood: akcja, komedia, zagadka, miłość i dużo śpiewania.
Na pierwszy znak – drugi tekst Tuwima i znowu oryginalne wykonanie należało do Hanki Ordonówny (choć później śpiewano tę piosenkę wielokrotnie w najróżniejszych aranżacjach). Evergreen – nic dodać nic ująć.
Nie kochać w taką noc to grzech – Znowu hit filmowy i znowu Aleksander Żabczyński tym razem w towarzystwie Lody Niemirzanki, do słów Jurandota. Tym songiem „podrywał” (proszę sobie wyobrazić że skutecznie) główną bohaterkę filmu Ada to nie wypada.
Przedwojenne kino przypominało Bollywood, mieszanina komedii, romansu i muzyki dla tłumów. Ciężko dzisiaj traktować je poważnie, ale melodramaty i komedie romantyczne tamtych czasów mają w sobie urok nieskalania jakimkolwiek realizmem i całkowitą bezpretensjonalnością.
Ada, to nie wypada – klasyczny przedwojenny Bollywood, miłość, piosenki i wyższe sfery. Jako amant – hrabia Fred — Aleksander Żabczyński. Loda Niemirzanka w roli tytułowej Ady. Dodatkowo można zobaczyć Junoszę – Stępowskiego, jednego z najwybitniejszych polskich aktorów w roli hrabiego. Całość to kwintesencja przedwojennej muzyczno-romantycznej komedyjki.
Trędowata – no tu już trzeba mieć mocne nerwy, bo ilość wazeliny i łez nie przystaje do dzisiejszych standardów, ale z tego co widać w serialach, historia biedactwa, w którym zakochuje się bogacz (tu jeszcze arystokrata), ciągle jest popularna. Mega hit Heleny Mniszkówny (do dziś ekranizowany już trzykrotnie i okraszony serialem „na motywach”!), przerobiony na jeden z największych kasowych sukcesów międzywojnia. Franciszek Brodniewicz i Elżbieta Barszczewska w rolach ukochanych, paleta najpopularniejszych aktorów w rolach drugoplanowych. Nic dziwnego, że film doczekał się sequelu (Ordynat Michorowski) i powojennej ekranizacji z Elżbietą Starostecką w roli tytułowej.
Jaśnie Pan Szofer – może tytuł na to nie wskazuje, ale film jest komedią romantyczną z Eugeniuszem Bodo i jedną z przedwojennych seksbomb „na wesoło” piękna Iną Benitą. Tym razem nieoczekiwana zamiana miejsc zafundowana szoferowi i hrabiemu, oraz wielka szczęśliwa miłość. Plus oczywiście piosenki.
Zapomniana melodia – receptura na sprężyste mydło zapisana w piosence śpiewanej przez Aleksandra Żabczyńskiego. Komedia romantyczna, nie najwyższych lotów jak całe kino przedwojenne, ale do dziś zabawna z doskonałą rolą Antoniego Fertnera i piękną Helena Grossówną.
[url= http://www.youtube.com/watch?v=K2qQOub2Ofw ]Posłuchaj[/url]
Książątko – pełna przebieranek i pomyłek komedia z Eugeniuszem Bodo. Znowu wyższe sfery, dziedzic zakochany w ubogiej urzędniczce i szczęśliwe zakończenie, a wszystko w Krynicy, jednym z głównych kurortów ówczesnej Polski. Klimaty retro do kwadratu i relatywnie niewiele piosenek.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze