Małolaty to niedyskretne kochanki
ANNA PAŁASZ • dawno temuRomanse dojrzałych mężczyzn z dużo młodszymi kobietami, a nawet nastolatkami nie są już ewenementem, to praktyka dość popularna. I dość niebezpieczna – łatwo można zostać zdemaskowanym i, jak się okazuje, nie tylko przez pełną podejrzeń małżonkę. Panowie powinni upewnić się, że ich kochanki są nie tylko młode i jędrne, ale również – a może przede wszystkim – dyskretne.
Głupia gąska
Paweł (46 lat, informatyk z Bydgoszczy) poznał Agatę dzięki swojej córce – to ona przyprowadzała koleżankę do ich mieszkania. Fakt, zachwycała urodą, ale Pawłowi przez myśl nie przeszło, że mogłaby być kimś więcej niż koleżanką jego córki. Agata lubiła Pawła zagadywać, uśmiechała się słodko przy każdym spotkaniu. Wreszcie otwarcie zaczęła go uwodzić. Skutecznie, warto dodać.
— Było mi głupio, przecież to małolata, ledwo skończyła osiemnaście lat. Z początku sądziłam, że chce się mi przypodobać, żebym pozwalał córce chodzić na imprezy lub wracać później do domu. Coraz częściej wpadała, kiedy córki nie było, zaczęła sobie coraz śmielej poczynać – lubiła „przypadkowo” mnie dotknąć albo przyjść w skąpym stroju. Czasami pozwalała się nakryć przebierając bluzkę, albo niby przypadkowo osuwało jej się przy mnie ramiączko. Działała na wyobraźnię rozwodnika, na wyobraźnię faceta generalnie. Dałem się omotać, przespałem z nią dwa czy trzy razy, ale zrozumiałem, że nie tędy droga. To taki dzieciak, z którym nie mógłbym robić nic poza seksem. Ona wkręciła sobie, że będziemy parą, że ja się z nią ożenię. To było dość przykre i dramatyczne zwłaszcza, że wciągnęła w to moją córkę, która do tej pory nie chce ze mną rozmawiać. Z perspektywy czasu muszę powiedzieć – nie było warto.
Sprytna uczennica
Adam (37 lat, nauczyciel z Warszawy) uczył chemii w jednym z warszawskich liceów. Niejedna uczennica się w nim kochała, ale tylko jedna kochała się z nim. Adam do tej pory wyrzuca sobie, że dał się ponieść. Stracił nie tylko pracę, ale i narzeczoną. Niesmak i poczucie winy pozostały.
— Tylko na filmach to tak fajnie wygląda. W rzeczywistości romans z uczennicą to ogromne ryzyko, które zawsze kończy się tragicznie. To była atrakcyjna dziewczyna, bezpośrednia w kontaktach z płcią przeciwną. Lubiła wysyłać mi dwuznaczne e-maile. Pewnego dnia po lekcjach zostawiła mi swój numer telefonu na kartce. Nie wiem, co mnie podkusiło. Miałem narzeczoną, fajne życie, uczciwą pracę. Kiedy ona się pojawiła, wszystko runęło. Sypiałem z nią, trwało to około dwóch tygodni. Potem chciałem to zakończyć, ale ona nie była dziewczyną, która daje się odesłać z kwitkiem. Rozpuściła plotki na nasz temat, wrzuciła w Internet nasze e-maile, kompromitujące zdjęcia robione z ukrycia. Nie jestem w stanie opisać, jakie piekło mi zgotowała. Wyrzucili mnie z roboty, narzeczona cisnęła mi pierścionkiem w twarz. Nie mam szans na pracę w zawodzie, obecnie szykuję się do wyjazdu za granicę – to moja jedyna nadzieja na odzyskanie dawnego życia. A właściwie na uratowanie tego, co z niego zostało. Moja narzeczona nie chce ze mną rozmawiać, co mnie wcale nie dziwi. Romans z uczennicą nie wyszedł mi na dobre. Zastanawiam się, jak mogłem liczyć na jakiekolwiek szczęśliwe zakończenie.
Cwana prostytutka z sieci
Tomek (49 lat, ochroniarz z Wrocławia) poznał Agę w Internecie. Szukała niezobowiązującego seksu, co dla faceta znudzonego swoim życiem i bezbarwnym małżeństwem brzmiało kusząco. Kursował między Wrocławiem a Gdańskiem co dwa, trzy dni. W zamian za kosztowne fanty dostawał seks na kanapie w studenckim mieszkanku i kanapkę zaraz po. Wystarczało, do czasu.
— Ona była młoda, jędrna i temperamentna. Ja w domu musiałem zadowolić się marudzeniem średnio atrakcyjnej żony, która wolała oglądać seriale, zamiast się ze mną kochać. Wydawało mi się, że romans to dobre wyjście, bo i ja będę zadowolony, i ona nie będzie musiała spełniać małżeńskiego obowiązku z miną cierpiętnicy. No i faktycznie, z początku była baja – dużo seksu, mało zbędnej gadaniny. Niestety, nic za darmo – liczyła sobie od kilkudziesięciu złotych do kilku stówek za te spotkania. Nie ukrywała nawet, że z tego żyje. Prawdę mówiąc, tylko to umiała i tylko to jej w życiu wychodziło. Niemniej, była sprytna, bo kiedy zbuntowałem się przeciwko tym bajońskim stawkom, odgrażała się – miała sporo dowodów na moją niewierność. Kiedy stanowczo odmówiłem kontaktów, wysłała mi test ciążowy – dwie kreski. Kolana mi zmiękły. Twierdziła, że to ze mną zaszła i chętnie się dobrą nowiną podzieli z moją żoną. Wyłudziła kilka tysięcy na skrobankę, po czym odkryłem, że każdego klienta tak załatwiała, a z żadnym nigdy faktycznie nie wpadła. Tak oto przetrąbiłem kilka tysięcy na zwykłą dziwkę. Ostatecznie zostałem bez kasy i bez żony. Tylko tego pierwszego mi żal, bardziej się w życiu przydawało.
Pazerna studentka
Krzysztof (51 lat, lekarz z Poznania) miłości szukał na portalach randkowych. Kilka lat wcześniej żona zostawiła go dla kochanka, sporo młodszego. Krzysztof poczuł, że i jemu należy się kilka upojnych chwil w ramionach uroczej studentki. Nie mógł wiedzieć, że z czasem przestanie być urocza, a stanie pazerna.
— Z początku mydliła mi oczy, że jest z biednej rodziny, więc opłacałem jej mieszkanie, udostępniłem samochód. Całkiem w porządku się to wszystko układało, był i seks, i trochę romantyki. Potem ona zaczęła coraz śmielej podsuwać mi rachunki, sugerowała, że odmowa finansowania jej rosnących potrzeb pociągnie za sobą kompromitację mojej osoby. Groziła, że oskarży mnie o molestowanie i będę skończony jako lekarz. Groziła też, że moja rodzina się o tym dowie (mam dwóch dorosłych synów), a uciszenie jej będzie kosztowało znacznie więcej niż to, co do tej pory ode mnie dostawała. Przez długi czas wysyłałem pieniądze na jej konto, nawet po zerwaniu z nią kontaktu musiałem dokonywać cyklicznych kilkusetzłotowych przelewów na jej konto, za dyskrecję. Straciłem mnóstwo nerwów i pieniędzy, bo zachciało mi się seksu z małolatą. Jeszcze gorszym wstydem jest fakt, że tak mnie załatwiła, wykształconego i doświadczonego faceta.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze