Sponsorki
MONIKA BOŁTRYK • dawno temuDo niedawna to głównie kobiety szukały sponsorów. Dzisiaj w sieci roi się od ogłoszeń młodych, przystojnych, a często i wykształconych chłopców, którzy w zamian za utrzymanie i wynagrodzenie oferują seks i czas. A Panie im płacą, bo dłużej nie chcą być same, bo nie mają czasu na związki albo nie chcą wiązać się z nikim na stałe.
Rynek szybko zareagował na nowy trend. Powstały już strony internetowe kojarzące mężczyzn, którzy chcą dać swój czas i ciało, z kobietami, które są w stanie im za to zapłacić. Sponsorki to najczęściej kobiety, które zrobiły karierę zawodową, są dobrze sytuowane i często mają za sobą złe doświadczenia w związkach lub nie mają czasu na szukanie wielkiej miłości. A utrzymanek jest na każde ich zawołanie. Spełnia zachcianki, zaspokaja ważną potrzebę bliskości, a nawet daje złudzenie miłości. Tyle, że nie trzeba ponosić tego żadnych konsekwencji, poza finansowymi.
Maria (45 lat, prawniczka z Katowic):
— Miałam dwóch mężów i jeden prawie 10-letni związek. Myślę, że to dużo, jak na jeden życiorys. Za mąż wyszłam jeszcze na studiach, na drugim roku zaszłam w ciążę. Gdzieś z tyłu głowy miałam, że nic z tego nie będzie, ale dziecko było w drodze, a rodzina naciskała na wesele. Nawet nie miałam mu za złe, kiedy wyszło na jaw, że ma romans ze swoją koleżanką z uczelni. Rozwiedliśmy się na trzecim roku. Mój drugi mąż był inteligentnym mężczyzną, świetnie radził sobie w biznesie. Musiał mieć pod kontrolą nie tylko firmę, ale też i żonę. Koszmarem było tłumaczenie się z każdego spóźnienia. Czułam się, jak w więzieniu. Rozstaliśmy się po 8 latach małżeństwa, a ja jeszcze długo miałam wdrukowane wyrzuty sumienia, kiedy z koleżanką szłam na kawę. Powtarzałam sobie, nikt już ciebie z tego nie rozliczy, więc wyluzuj, zacznij żyć. Ostatni związek bardzo dużo mnie kosztował i finansowo, i emocjonalnie. Mężczyzna był ode mnie 7 lat młodszy. Filozof z wykształcenia, pracował w wydawnictwie, niewiele zarabiał, ale nie musieliśmy liczyć pieniędzy. Moja pensja starczała na wiele. Byliśmy razem prawie 10 lat. Ostatnie lata mojej młodości. Ale mój ukochany zdradzał mnie. Kiedy odszedł, rozsypałam się. Byłam wściekła, że pozwoliłam mu zmarnować mi tyle lat życia i na koniec zostałam sama. Nie chcę się już w nic angażować. Tylko czasami chciałabym zwyczajnie mieć obok siebie mężczyznę.
Marka znalazłam w Internecie. To on do mnie napisał. Na jakimś forum komentowałam wątek o związkach sponsorek z utrzymankami. Pisałam, że nie ma w tym nic złego, bo ludzie są wobec siebie uczciwi, nie obiecują sobie miłości i nie oszukują się. Napisał do mnie z propozycją spotkania.
Nie mam siły niczego budować od nowa. Z Markiem mamy jasny układ. On do mnie przychodzi, kiedy tego chcę. Pijemy wino, jemy kolację, idziemy do łóżka. Czasami wychodzimy do kina. Jest 15 lat ode mnie młodszy, ale jestem atrakcyjną kobietą. Czasami nawet wydaje mi się, że on się zakochał. Kiedyś mi powiedział, że możemy się czasami spotkać i nie muszę mu płacić, ale ja wolę, by układ był jasny. Nie wyjdę za niego za mąż, nie poświęcę mu kolejnych lat swojego życia. Wiem, że może kupuję swoje szczęście, ale szczęście ma to do siebie, że zawsze kosztuje, jeśli nie pieniądze, to emocje. Nie mam już siły, żeby płacić nieprzespanymi nocami, rozczarowaniem i rozwalonym życie. A pieniędzy mi akurat nie brakuje.
Danuta (39 lat, prowadzi biznes w Warszawie):
— Mój mąż umarł kilka lat temu na raka. Był świetnym, piekielnie błyskotliwym, inteligentnym facetem. Rozumieliśmy się w pół słowa. Po jego śmierci myślałam, że już się nie pozbieram. Ale czas mijał. Doskwierała mi samotność. Żałowałam, że odkładaliśmy decyzję o dziecku, a potem już było za późno. Nie umiem już chyba ani podrywać mężczyzn, ani niczego zaczynać od początku. Sensowni faceci są zajęci, a ci wolni od zawsze z jakiegoś powodu w końcu nie umieli wejść w związek.
Znalazłam w Internecie ogłoszenie, że przystojny młody pozna kobietę dojrzałą i zamożną. Dość dyskretne, ale wymowne. Nie musiałam długo szukać. Nie kłamał, jest naprawdę przystojny i inteligentny, jest z nim o czym pogadać. Bardzo dobrze nam w łóżku, co nie ukrywam, ma dla mnie znaczenie. W sumie wolę płacić fajnemu facetowi, niż za darmo być z dziadem, który nie ma nic do zaprezentowania, tylko po to, żeby czasami z kimś pójść do łóżka.
Łukasz wprowadzał mnie w inny świat. W łóżku miał wyobraźnię, ale też pomysły na spędzenie wieczoru. Szliśmy na koncert jazzowy, chociaż ja wcześniej nie znałam jazzu, i podobało mi się. Albo na kolację do jakieś wyszukanej przez niego restauracji wietnamskiej. Miał czas i ułańską fantazję. Oczywiście, że za to wszystko płaciłam. I co z tego? Może zamiast kolejnej sukienki, płaszcza od jakiegoś projektanta wolę miło spędzić wieczór. Czasami nawet miałam wyrzuty sumienia wobec mojego męża, bo nawet z nim nie było mi tak dobrze w łóżku.
Sama zrezygnowałam z usług mojego utrzymanka. Czułam, że zaczynam się angażować. Tęskniłam za nim, kiedy nie widzieliśmy się dłużej, niż kilka dni. Wiedziałam przecież, że on ze mną nie będzie. Wyczuwa się, widać, kiedy w oku faceta nie ma tego błysku. I zaczynało mnie to boleć. Wolałam odejść, niż później wzdychać. Jestem na to zwyczajnie za stara. Nie byłam ani pierwszą, ani ostatnią jego sponsorką. Ale to co z nim przeżyłam to moje. Tyle, że musiałam za to płacić. Na razie nie szukam nowego utrzymanka.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze