Pokochałam nauczyciela
SYLWIA KOWALSKA • dawno temuNauczyciel, wykładowca, mentor... On potrafi zrozumieć problemy młodej dziewczyny, jest życzliwy i otwarty, a do tego jeszcze prowadzi super zajęcia. Wiele uczennic zakochuje się w swych profesorach. Czy nauczyciel może jednak takie uczucie odwzajemnić? Bywa różnie...
Bywa, że uczennice darzą platonicznym uczuciem swojego wykładowcę, mężczyznę doświadczonego i dojrzałego. Bywa też, że uczucie to zostaje odwzajemnione. Takie miłosne historie zdarzają się w szkołach i na wyższych uczelniach. Ale czy spełniona miłość do nauczyciela jest możliwa? Większość z nas uważa romans uczennica – nauczyciel za sposób na dobre oceny i zdane egzaminy. Takie związki są potępiane i tym trudniejsze dla obu stron.
Renata (18 lat, uczennica technikum z Warszawy):
— Przeniosłam się w z Łodzi do Warszawy wraz z rodziną, bo ojciec dostał w Warszawie lepszą pracę. Byłam nieszczęśliwa, bo w Łodzi zostawiłam super klasę i chłopaka. Oczywiście wszelkie przyjaźnie i miłość szybko się skończyły. Niby blisko, ale zawsze to uczucia na odległość, które nie mają racji bytu.
Po kilku tygodniach chodzenia do nowej szkoły znałam już dobrze wszystkich z mojej klasy. I byłam załamana. To nie był mój świat, nie potrafiłam się odnaleźć w tym środowisku. Dziewczyny swój wolny czas spędzały głównie na dyskotekach, pijąc piwo ze swoimi chłopakami, bądź szukając nowych znajomości. W ogóle ich nie rozumiałam i właściwie nie szukałam z nimi porozumienia. Dla mnie takie zachowanie było gówniarskie. Lubiłam gdzieś wyjść, ale ciągłe picie i podrywy to nie dla mnie. Oprócz kilku dziewczyn, w mojej klasie było jeszcze kilkunastu chłopców. W większości nie byli interesujący — chudzi, z obleśnymi pryszczami i tłustymi włosami. Było też paru przystojniaków, ale wszyscy zachowywali się jak dzieci. Wiedziałam, że tu na pewno nie znajdę nowej miłości. Niczym mi nie imponowali.
I wtedy pojawił się on – nauczyciel angielskiego. Miał chyba czterdzieści lat. Ubierał się charakterystycznie – zawsze marynarka sztruksowa i koszula codziennie w innym kolorze — błękitna, zielona, granatowa, fioletowa… Miał niewiarygodne poczucie humoru i zniewalający uśmiech. Siedziałam w pierwszej ławce i byłam oczarowana. Nigdy nie lubiłam uczyć się języków, ale przy panu Radku uczyłam się jak głupia, zgłaszałam do odpowiedzi. Próbowałam mu zaimponować swoją wiedzą. Chciałam mu się spodobać. Zaczęłam się mocniej malować, zaczęłam się odchudzać, ćwiczyć. Zauroczył mnie, a potem się w nim zakochałam. Była to miłość typowo platoniczna, do której nie mogłam się przyznać.
Wreszcie pojawiło się światełko w tunelu. Pan Radek założył kółko anglistyczne. Zapisałam się i starałam się wykazywać na nim znajomością poezji i prozy angielskiej, bezbłędną gramatyką, wszystkim co możliwe. Ku mojej radości coraz mniej osób uczęszczało na kółko. Gdy zostałam tylko z pięcioma osobami, stwierdziłam, że teraz musi mnie zauważyć, ale traktował mnie nadal jak całą resztę swych uczniów.
Ten dzień zapamiętam do końca życia. Było to ostatnie spotkanie kółka przed Bożym Narodzeniem. Okazało się, że przyszłam na zajęcia sama. Lepsza okazja nie mogła się nadarzyć. Rozmawialiśmy na różne tematy, o swoich pasjach, planach na przyszłość. Na koniec pan Radek złożył mi życzenia… Wziął za rękę i ucałował w policzek. Wtedy ja… pocałowałam go w usta i powiedziałam „Kocham Pana”. Pan Radek był zmieszany i zaskoczony. Jak ochłonął, roześmiał się i powiedział „Tym razem Ty? Daj spokój dziecko”. Wybiegłam z sali. Chciałam wtedy umrzeć, zapaść się pod ziemię.
Po świętach było mi bardzo ciężko chodzić na angielski i siedzieć przed panem Radkiem w pierwszej ławce. Zauważył to, bo pewnego dnia wziął mnie na rozmowę. Wytłumaczył, że ta miłość mi przejdzie, że z tego wyrosnę, że jestem świetną dziewczyną i zasługuję na super chłopaka, w moim wieku. Po tej rozmowie było mi jeszcze gorzej. Kochałam go jeszcze mocniej. Nie chciałam żyć w taki sposób. W domu połknęłam fiolkę aspiryny. Wiem, bez sensu. Siostra wezwała pogotowie. Płukanie żołądka, spotkanie z psychiatrą… Miesiąc po moim powrocie do szkoły, po tym incydencie pan Radek zwolnił się z pracy. Nawet się nie pożegnał. Wiem, że to przeze mnie…
Dorota (23 lata, studentka malarstwa z Krakowa):
— Jestem studentką trzeciego roku. Od października zeszłego roku mam zajęcia z pewnym profesorem rysunku, który od początku wpadł mi w oko. Szybko przekonałam się, że ja jemu też. Wychwalał moje prace, a należał do bardzo ostrych wykładowców, czasem zapatrywał się we mnie. Nie raz czułam jego wzrok na korytarzu, w czasie przerwy. Miałam wrażenie, jakby mnie rozbierał. Należę do odważnych dziewczyn, więc sądzę, iż też zauważył mój pożądliwy wzrok na sobie. Bardzo często miałam sny erotyczne z nim w roli głównej. Po miesiącu zajęć poprosił mnie, abym na przerwie przyszła do jego gabinetu, bo chce omówić moją kreskę i kolory, jakich używam w swoich rysunkach. Czułam, że nie o to tak naprawdę chodzi, ale miałam ochotę spełnić wreszcie swoje sny…
Gdy weszłam do jego pokoju atmosfera od razu była gorąca. Pokazałam mu swoją teczkę rysunków, choć chciałam rzucić się na niego. Zaczął chwalić moje prace. Wziął mnie za rękę, prowadząc po linii nagiego męskiego torsu z mojego rysunku. Nie wytrzymaliśmy. Tego dnia kochaliśmy się na jego biurku, wśród moich prac. Od tej pory robimy to regularnie. Wyjeżdżam z nim na konferencje, jako przedstawicielka samorządu studenckiego. Pociąga mnie, mimo że jest starszy od mojego ojca. Seks z nim jest tak nieziemski, jak z żadnym młodszym facetem, z którymi sypiałam. Jednak powoli zaczyna mnie przerastać ta sytuacja. Moi rodzice domyślają się, że mam kogoś i koniecznie chcą go poznać. Ja nie mam zamiaru go im przedstawiać, bo już sobie wyobrażam te awantury. Na uczelni moje koleżanki nie raz podśmiewały się ze mnie, że wiem jak sobie załatwić zaliczenie. Obracam te uwagi w żart.
Mój kochanek, bo tak należy go nazwać, sugerował ostatnio, że dla mnie zostawi żonę. Ja tego nie chcę. Nie chcę stałego związku z nim, wolę romans. Wiem, że to może okropne i puste, ale nie czuję, że mogłabym z tym człowiekiem związać się na całe życie, mieć dom i rodzinę. Nie wiem, jak długo będzie się ciągnąć nasz romans. Boję się pomyśleć, co będzie, jak to się wyda na uczelni. Ale na razie… na razie jest mi dobrze tak jak jest i nie w głowie mi, by to zmieniać.
Celina (35 lat, farmaceutka z Rzeszowa):
— Od 15 lat jestem szczęśliwą mężatką. Mamy trójkę ślicznych dzieci. A wszyscy mówili, że ten związek nie ma szans na sukces. Mój mąż był moim nauczycielem.
Zaczęło się w liceum. W szkole było trzech nauczycieli od rosyjskiego, ale tylko jeden miał rosyjskie korzenie (matka – Rosjanka) i nie mówił czysto po polsku. Igor był i do tej pory jest bardzo przystojny, do tego ten akcent — pół klasy się w nim kochało. Ze mną na czele. Dla mnie to była pierwsza, niewinna miłość. Ale nigdy nie przypuszczałam, że będziemy kiedyś razem.
Pamiętam moją pierwszą rozmowę z panem od rosyjskiego. Igor zaczepił mnie na korytarzu i spytał, jak mi się podoba szkoła, jak sobie radzę itd. Potem często rozmawialiśmy na przerwach. W sumie to nie było nic dziwnego, po prostu był miły. Ja cała rozanielona, on sympatyczny. W pewien sposób już wtedy mnie wyróżniał.
W ostatniej klasie liceum przez jakiś czas nie chodziłam do szkoły, kiedy wróciłam, Igor zaproponował, że pomoże mi nadrobić materiał z rosyjskiego. Przez miesiąc dwa razy w tygodniu zostawałam z nim dłużej w szkole. Nie zachowywał się dwuznacznie, nie podrywał mnie. Sądziłam, że nic z tego nie będzie, a było mi przykro, bo podobał mi się, chociaż wiedziałam, że to byłoby bez sensu. Jednak na wiosnę, po maturach zaproponował, że podwiezie mnie do domu, zgodziłam się. Potem dosyć często odwoził mnie, jeśli kończyliśmy razem lekcje. Zaczęły się plotki, ale nie przejmowałam się tym. Przecież i tak kończyłam tę szkołę. Któregoś dnia zapytał, czy chcę się przejść do parku. Wtedy po raz pierwszy mnie pocałował.
Potem wszystko potoczyło się szybko. Wyjechaliśmy razem na wakacje (po wielkiej awanturze z moimi rodzicami). Spotykaliśmy się regularnie, rozmawialiśmy, oglądaliśmy filmy, kochaliśmy się… Byłam szczęśliwa. Gdy rozpoczęłam studia na farmacji, Igor oświadczył się. Wzięliśmy ślub i nasze szczęście trwa do dziś.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze