Pomyłka w imieniu
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuMultiromans polega na utrzymywaniu kontaktów seksualnych z wieloma partnerami jednocześnie. Można nawet dojść do liczby dwucyfrowej. Ale uprawianie miłości z wieloma partnerami, częsta zmiana tychże łączy się z problemem, przed którym drżymy wszyscy. Jest nim pomyłka w imieniu. Ile rozwodów nastąpiło wskutek jednego, fatalnie pomylonego imienia – strach myśleć.
Ludzie się zdradzają, co ma swoje dobre i złe strony. Popularna jest również idea multiromansu. Ten ma wyłącznie strony dobre.
Różnica między tymi dwoma drogami poszukiwania erotycznego zaspokojenia zasadza się na różnicy międzypokoleniowej. Aby zdradzać musi pojawić się osoba zdradzona, zdradzany i zdradzający tworzą związek, rodzinne stadko, generujące z kolei potrzebę poszukiwania uciechy poza nim. Aby związek zaistniał wymagana jest niezależność finansowa partnera lub partnerów, wspólne mieszkanie lub przynajmniej miejsce, gdzie można regularnie razem sobie poprzerywać, określony staż – para spotykająca się przez trzy miesiące to jeszcze żaden związek, choćby kochali się jak Tusk ze swym elektoratem. Zdradzają więc ludzie powyżej lat dwudziestu, najczęściej jeszcze starsi, okazując w ten sposób swoje rozczarowanie marzeniem o stabilnej, długoletniej miłości.
Multiromans polega na utrzymywaniu kontaktów seksualnych z wieloma partnerami jednocześnie. Wierzę w dzisiejszą młodzież, zdolną – jak czasem czytam – dojść do liczby dwucyfrowej. Wydaje mi się to jednak niepojęte. Pamiętam dobrze nieszczęsnego kolegę, umawiającego się z trzema dziewczynami na raz. Jedną odwiedzał na kawę i śniadanko, do drugiej wpadał po południu, robił swoje i umykał, świadom rychłego przybycia muskularnego narzeczonego, u trzeciej spędzał noce. Wnioskuję, że tę najbardziej sobie umiłował. Ten tryb życia, powtarzany codziennie, przemienił go w żywego trupa niezdolnego do jakiejkolwiek aktywności: nie uczył się, nie pracował, podczas rozmów głównie zwieszał głowę nad piwem, które nie chciało się skończyć. Wreszcie, jego Rafałek złożył wymówienie, pozostawiając trzy koleżanki zawiedzione i upokorzone.
U kresu kwiecistej łąki multiromansu zaczyna się ciernista ścieżka celibatu. Nią kolega kroczył przez lata, jadł kolce, pił wodę z kałuż, błoto było mu domem a cierń kapeluszem. Ale uprawianie miłości z wieloma partnerami, częsta zmiana tychże łączy się z problemem, przed którym drżymy wszyscy. Jest nim pomyłka w imieniu.
Jeśli ktoś tego nie zna, jest szczęśliwy i seksualnie niedoświadczony. Sytuacja najprostsza z możliwych. Doświadczając miłosnych uniesień za sprawą Kasi, dziękuję Beacie gorącym jękiem, w ten sposób doprowadzając natychmiast do przerwania mojej przyjemności. Istnieje realna szansa, że nie doświadczę jej ponownie. Jem z Basią kolację, pieczołowicie przez nią przyrządzoną, pragnąc wyrazić wdzięczność wypowiadam te słowa: Martynko, to jest przepyszne, wskutek czego talerz ze wspaniałościami ląduje na mojej, niewinnej przecież głowie. Wolę nie wyobrażać sobie, co byłoby, gdyby podobny lapsus zdarzył mi się podczas jazdy kolejką górską, żeglugi jachtem czy zwiedzania czynnego wulkanu.
Ile rozwodów nastąpiło wskutek jednego, fatalnie pomylonego imienia – strach myśleć.
Ustrzeżenie się przed tym nieszczęściem jest niezwykle trudne. Człowiek ma tę przykrą cechę, że gada to, co mu ślina na język przyniesie, na domiar złego faceci nie mają pamięci do imion. Do przyjętych powszechnie rozwiązań należy poszukiwanie obiektów do romansowania, kochanków i kochanek nazywających się tak samo, ewentualnie niezwykle podobnie. Anek, Asiek, Robertów, Rafałów jest cała masa i nie widzę trudności, by szukać erotycznych przyjemności wyłącznie w ich towarzystwie. Warto wybierać delikwentów i delikwentki z imionami brzmiącymi podobne, a następnie tłumaczyć oburzonemu partnerowi, że zwyczajnie się przesłyszał. W ten sposób sprawdzamy jego uczucie: jeśli kocha naprawdę, uwierzy, że tak się stało.
Zabieg ten nie jest wolny od niedoskonałości, zawęża bowiem krąg możliwych partnerów erotycznych. Co, jeśli umawiam się z Moniką, a spodoba mi się Kunegunda? Z takiej pomyłki nie sposób się wyłgać. Ludzka pomysłowość, niezmiennie przepastna i skora do wszelkiej niegodziwości wymyśliła przecież ksywki. Powszechny to zwyczaj w parach. Mężczyzna zostaje misiem, słonikiem, pyszczkiem, kobieta myszką, kwiatkiem, kotką. Nie istnieje żaden powód, by zwracać się do siebie w ten sposób, poza tym jednym. Ksywki mają funkcję przechodnią, mądrość nakazuje, aby wybrać jedną i wykorzystywać do znudzenia przy każdym kolejnym parnterze. Rodzi to masę zabawnych sytuacji. Misiem zostaje chudy młodzieniec z wytrzeszczem oczu, zajęty gównie wymachiwaniem ramionami pozbawionymi mięśni. Tłusta gotka z tatuażami nawet na palcach zwana jest dla odmiany kwiatuszkiem. Niektórzy imponują inwencją. Jeden kolega zwykł zwracać się do swoich kobiet nie inaczej niż „byku”, w konsekwencji czego jego życie erotyczne uległo wydatnemu zubożeniu. Inny połączył dwie metody w jedną, do każdej dziewczyny – a ma ich sporo – mówi nie inaczej niż Małgosiu. Sam jest oczywiście Jasiem.
Operowanie ksywką jest na płaszczyźnie jednostkowej zupełnie bezpieczne. Czasem dochodzi do groźnej sytuacji, kiedy dwa misie lub dwie kotki nieoczekiwanie się spotkają. Natomiast społeczne reperkusje zjawiska są niezwykle interesujące, zwłaszcza teraz, w dobie globalizacji. Ludzie współżyją często i chętnie, zmieniają partnerów i miejsca zamieszkania. Rozsądnym jest wybranie ksywy bezpiecznej, czyli najbardziej rozpowszechnionej. W byciu kwiatkiem nie ma nic dziwnego, rzeczony „byku” rodzi wątpliwości różnego rodzaju. Odpada jako słabszy. Jego obumarcie leży w interesie wszystkich, gdyż każdy albo chce zdradzać, albo boi się bycia zdradzonym, samemu zachowując wierność. Nie chce pomylić ksywki ani imienia, ale też obawia się, że mógłby taką pomyłkę usłyszeć. Im mniej ksywek, tym lepiej. Obecnie wyróżnić można najwyżej ich kilkanaście dla każdej płci. Zasada eliminacji jest nieubłagana, niedługo liczba ulegnie zmniejszeniu do kilku zaledwie.
A potem, do jednego.
Wówczas, w niedalekiej przyszłości nasz czterdziestomilionowy kraj zamieszka odpowiednio dwadzieścia milionów misiów i tyleż kwiatuszków, co zrodzi zapewne dwie największe grupy na portalach społecznościowych. Zdrady i multiromanse staną się łatwiejsze, choć wcale nie bezkarne.
Istnieje jeszcze gorszy rodzaj pomyłki – choć trudno to sobie wyobrazić. Mam na myśli straszliwą, infernalną wręcz sytuację pomerdania nie imion ale wspomnień. Na wycieczce w Tatrach przytulam ukochaną, mówiąc, w najlepszej przecież wierze, że jest mi tu z nią jeszcze lepiej niż rok temu. Tymczasem chodzimy ze sobą dopiero trzeci miesiąc, a ja staję się zaczynem lawiny. Jeszcze gorzej, gdybym przywołał szczególnie udane wydarzenia miłosne, uśmiechając się przy tym rozkosznie. W wypadku pomyłki pozostaną mi jedynie wspomnienia, gdyż niechybnie zostanę wykastrowany.
Jedynym ratunkiem jest zabieganie o to, by każda para miała identyczny zestaw wspomnień.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze