Zostały zgwałcone
MARIANNA KALINOWSKA • dawno temuGwałty w Polsce popełniane są średnio co 3,5 godziny. Dwie kobiety na pięć w Polsce zostały zgwałcone, a co trzecia miała do czynienia z próbą gwałtu. Inne badania i statystyki pokazują, że w Polsce może dochodzić nawet do 200 gwałtów dziennie. Policjanci dowiadują się o... pięciu z nich. Większość gwałcicieli pozostaje bezkarnych, bo ofiary milczą. Ofiary nie zgłaszają gwałtów małżeńskich lub dokonanych przez bliską osobę.
Monika (24 lata, barmanka z Krakowa):
— Boję się mężczyzn. Bardzo się ich boję i myślę, że nigdy nie przestanę się ich bać. Kiedyś tak nie było. Mogłam chodzić nocą sama po miejscach uchodzących w moim mieście za najbardziej niebezpieczne i nie czułam nawet cienia strachu. Do czasu, aż stało się to, co się stało.
Do dziś, kiedy o tym opowiadam, czuję ten sam lęk, co wtedy.
Była dziewiętnasta, wrzesień, jeszcze nie całkiem ciemno. W bramie budynku, w którym wtedy mieszkałam, stał jakiś mężczyzna. Wyglądał na zniecierpliwionego. Nie miał trzydziestki, był przystojny i dobrze ubrany. Pomyślałam sobie, że pewnie znów zepsuł się domofon, często się tam psuł i jeśli ktoś nie miał klucza, nie mógł wejść. Nawet się do niego uśmiechnęłam. Otworzyłam drzwi kluczem, wpuściłam go. Wciąż coś mamrotał pod nosem. Wszedł ze mną. Kiedy wchodziłam po schodach na półpiętro, nagle poczułam jego rękę pod spódnicą. Ten dotyk, a raczej to szarpnięcie, czułam jeszcze kilka godzin później… było bardzo, bardzo brutalne. Na początku nie wiedziałam, co się właściwie dzieje. Rzeczywistość przestała pasować do tego, co się działo? Nie umiem znaleźć właściwych słów. Facet chciał mnie zgwałcić, ale przecież gwałciciele nie gwałcą w środku dnia, w centrach wielkich miast, nie pokazują twarzy… Są przecież brudni, z marginesu… tak sobie wtedy naiwnie myślałam. A że tamten chciał mnie zgwałcić, nie mam wątpliwości. Portfela pod spódnicą chyba nie szukał?
Wszystko działo się szybko, ale dla mnie – jak w zwolnionym tempie. Nie przypuszczałabym, że potrafię tak krzyczeć! Z mojego gardła, ku memu wielkiemu zdumieniu, wydobył się wrzask – taki zwierzęcy, pierwotny. Rzuciłam torbę z zakupami i zaczęłam uciekać. Po dwa schody naraz, byle dalej od tego, co się działo. I myślę, że uratowała mnie sąsiadka. Ta sama, której wprost nienawidziłam! Czepiała się zawsze wszystkiego, nawet tego, że za głośno chodzę po schodach. Teraz też, usłyszawszy mój krzyk, wyszła na klatkę schodową. I wtedy mój napastnik uciekł. Nie spłoszył go mój krzyk, tylko te otwierane drzwi. Cieszę się, że nie widział, że za drzwiami stoi osiemdziesięcioletnia staruszka. Pewnie by się jej nie przestraszył.
Wpadłam do jej mieszkania i zamknęłam drzwi. Coś do mnie mówiła, ale ja tego nie słyszałam. Byłam w strasznym stanie. Widziała to i próbowała mnie uspokoić. Zaopiekowała się mną. Przyniosła wody, posadziła na tapczanie i czekała, aż się uspokoję. Kiedy w końcu opowiedziałam jej, co się stało, kazała zadzwonić na policję. Pierwszy telefon mi się nie udał, nie mogłam wykrztusić słowa. Dopiero za drugim razem byłam w stanie opowiedzieć o mojej przygodzie. Choć to nie jest właściwe słowo. Razem ze staruszką poszłyśmy na komendę. Policjant był bardzo profesjonalny, spisał moje zeznania i zapytał, czy bym rozpoznała mojego napastnika? Przeglądałam później różne księgi ze zdjęciami zbirów, ale mojego napastnika tam nie było.
I choć od tamtej historii minęło pięć lat, wciąż go szukam. Na ulicy, w tłumie, w tramwaju. Ciągle się boję, choć może się to wydać śmieszne, w końcu nic mi się właściwie nie stało. Żartuję sobie, że nawet przecież nie podarł mi rajstop. Ale wiem, że on gdzieś jest. Może być blisko. Może mnie obserwować. Może napadać na inne kobiety. A one mogą nie mieć tyle szczęścia, co ja wtedy…
Co się zmieniło w moim życiu od tamtej pory?
Nigdy nie wracam sama do domu, a jeśli już nie ma nikogo, kto mógłby mnie odprowadzić, wzywam taksówkę. Nawet, gdy mam do przejechania trzy przecznice. Zawsze proszę taksówkarza, żeby poczekał, aż w moim pokoju zapali się światło. Niektórzy są tak mili, że odprowadzają mnie do samych drzwi.
I jak mówiłam, bardzo boję się mężczyzn. A już zwłaszcza brunetów, wysokich brunetów, takich jak tamten. Myślę, że mam jakieś zaburzenia, bo nie lubię seksu i nie dążę do zbliżeń. Nie wiem, być może tamta historia ma z tym jakiś związek? Nie wiem sama… a co z kobietami, które naprawdę zostały zgwałcone? Jak one muszą się czuć…
Basia (27 lat, urzędniczka z Inowrocławia):
— Nikt by się po mnie tego nie spodziewał. Nikt tego nie wie. I nigdy nikomu o tym nie mówiłam. Dopiero teraz.
Byłam wtedy w liceum. Głupie czasy młodości. Nie usprawiedliwiam się. To ja po części jestem winna tego, co się stało.
Uciekliśmy z lekcji. We czwórkę: dwie dziewczyny i dwóch chłopaków. Wszyscy chodziliśmy do jednej klasy. To były zaplanowane wagary, wcześniej odkładaliśmy na wino i papierosy… Czy się wtedy bałam? Kogo? Moich kolegów, których znałam od trzech lat?
Poszliśmy do willi jednego z nich. Niech będzie, że miał na imię Janek. Nie chcę podawać jego prawdziwego imienia, bo wciąż się go boję. Boję się, że to przeczyta i będzie chciał się zemścić za to, że w końcu po latach go zakapowałam. Janek pochodził z bogatej rodziny, jego rodzice wyjechali wtedy na Kanary czy coś równie egzotycznego. Bawiliśmy się świetnie, piliśmy, gadaliśmy, wygłupialiśmy się. Kaśkę szybko zemdliło (to były jedne z pierwszych doświadczeń z alkoholem) i poszła do domu. Ja zostałam z chłopakami. Kiedy byliśmy już zdrowo "nagrzmoceni", Janek zaproponował, żebyśmy obejrzeli razem film. Włączył porno. Na początku nie chciałam, ale w końcu ciekawość wzięła górę. Nigdy wcześniej niczego takiego nie widziałam. Bo ja taka zawsze byłam niewinna i grzeczna, taka panienka z dobrego domu… dopiero później, gdzieś w trzeciej klasie ogólniaka zaczęłam eksperymentować z alkoholem i wagarami. To chyba normalne, nie? Wiem, ciągle szukam usprawiedliwienia.
Po pięciu minutach poprosiłam Janka, żeby wyłączył film. Nie podobał mi się. Poza tym zaczęłam się źle czuć po tym winie i w ogóle, zrobiło się jakoś dziwnie. Koledzy usiedli obok mnie na kanapie i zaczęli mnie dotykać. Niby niewinnie, że się mną opiekują, bo się źle czuję. Ale po chwili zaczęli mnie dotykać… tak samo jak na filmie, który przed chwilą obejrzeliśmy. Próbowałam się jakoś bronić, ale byłam pijana. Moja wina. Moja wina. No bo czyja?
Gwałcili mnie na zmianę. Raz jeden, raz drugi. Bolało. Zwłaszcza, że był to mój pierwszy raz. Nie przeszkadzała im ani moja krew, ani moje łzy. Świetnie się bawili. Kiedy skończyli, Janek jak gdyby nigdy nic zapytał, czy chcę się wykąpać. Powiedział, że czyste ręczniki są w drugiej szufladzie… Nigdy jeszcze nie byłam tak upokorzona, jak wtedy.
Umyłam się. Nie myślałam. Nie czułam. Byłam jak w jakimś śnie. W jakimś strasznym koszmarze. Kiedy wyszłam z łazienki, Janek podał mi kubek z kawą. Żebyś wytrzeźwiała, żeby mama się nie dowiedziała, że nie byłaś w szkole i że się tu tak zabawialiśmy!, puścił do mnie oko. Chciałam go zabić. Musiał wyczytać z mojej twarzy, o czym myślę. Zagroził, że jeśli ktokolwiek się dowie, co się stało, mogę pożegnać się z życiem. Już on mnie załatwi. Poza tym, przecież chciałam tego, nie? Powiedział, że nie mam szans na obronę, bo przecież już się umyłam, a ręcznik się już pierze… Jestem pijana i zgodziłam się na oglądanie filmu. Nikt mi nie uwierzy.
Nic nikomu nie powiedziałam. Nigdy. Od tamtej pory nie miałam mężczyzny. To był mój pierwszy i ostatni raz. Czasem śni mi się, że zabijam Janka i tego drugiego. Do drugiego mam mniejszy żal, próbował mnie chociaż przeprosić… Przed zaśnięciem lubię sobie wyobrażać różne tortury, którymi bym zadręczyła moich gwałcicieli na śmierć. Miewam stany depresyjne, ale nikt nie wie, co jest ich podłożem.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze