Nie pańska sprawa, proszę księdza!
MARIANNA KALINOWSKA • dawno temuNiedawno w Jemenie zmarła kolejna trzynastoletnia dziewczynka. Powód: obrażenia odniesione po nocy poślubnej. Wczoraj w Sejmie głosowano nad projektem, który przewiduje penalizację osób zaangażowanych w in vitro. Czy te dwie sprawy mają coś wspólnego? Oczywiście! Obie historie dzieją się, bo tak chce tradycja. Religijna tradycja, rzecz jasna.
Dziewczynka miała rozerwane narządy płciowe i krwotok, którego nie przeżyła: wykrwawiła się na śmierć. Nazywała się Ilham Mahdi al Ass. Zmuszono ją do ślubu z dorosłym mężczyzną. Organizacja Shaqaeq Arab Forum for Human Rights, która poinformowała o śmierci trzynastolatki donosi, że tak wygląda rzeczywistość i życie dzieci w Jemenie. Wszystko w imię tradycji.
Można pomyśleć – inna kultura. Plemienna, silnie patriarchalna, spychająca na margines kobiety, ich dzieci i ich prawa. My tu w Europie jesteśmy cywilizowani, u nas takie historie się nie zdarzają.
Tylko czy na pewno?
Monika i Tomek starają się o dziecko od siedmiu lat. Usłyszeli kilka miesięcy temu, że in vitro to dla nich ostatnia deska ratunku. Zaciągnęli kredyty, bo sztuczne zapłodnienie w naszym kraju nie jest refundowane (tak jest jeszcze tylko w Rumunii i Kazachstanie). Monika mówi, że całe zamieszanie wokół in vitro sprawiało, że przestała chodzić do kościoła; jej mąż myśli o apostazji. Oboje pytają, czy los nie dotknął ich wystarczająco boleśnie? Czy muszą jeszcze wysłuchiwać opinii różnych mądrali na temat tego, czy ich decyzja jest etyczna, czy nie?
Grupa posłów postanowiła zająć się ustawą o in vitro i, mówiąc w dużym skrócie, zakazać manipulowania ludzkimi zarodkami pod karą pozbawienia wolności. Dlaczego? W uzasadnieniu mowa o różnych bulwersujących nadużyciach moralnych. Inny frazes z projektu: każdy człowiek ma prawo do poczęcia w organizmie matki.
Bo?
Bo działania związane z in vitro godzą w godność ludzką i naruszają prawa człowieka.
W imię Ojca i Syna!
Nie wystarczył różnym katolickim oszołomom zakaz aborcji, brak dofinansowania środków antykoncepcyjnych, brak wychowania seksualnego w szkołach. (I bardzo proszę katolików, żeby się nie obruszali, bo prawdą jest, że te wszystkie zakazy i nakazy pojawiają się nie na prośbę zielonoświątkowców czy buddystów, ale katolików, w imię mitologii chrześcijańskiej. Tak, mitologii. Skoro jest mitologia grecka, jest i chrześcijańska, bo czymże różni się wiara w Jezusa od wiary w Zeusa?). Teraz przyszła pora na gmeranie w in vitro. Jeszcze jeden przyczółek do zdobycia, jeszcze nie wszystkie zarodki są dostatecznie chronione przed godzeniem w godność ludzką!
Do debaty o in vitro zaprasza się teologów. Dlaczego, pytam? Niech sobie teologowie knują w ramach swojej religii, niech tam tworzą prawa i tam sobie roztrząsają, czy Matka Boska nie była przypadkiem pierwszym przykładem zapłodnienia pozaustrojowego? Dla mnie, osoby niewyznającej żadnej religii, teolog jest kimś takim jak alchemik, astrolog czy tarocista. Dlaczego do dyskusji o in vitro nie zaprosi się niepłodnych matek, zrozpaczonych ojców albo dzieci, które przyszły na świat „z próbówki”? Dlaczego nikt ich nie zapyta czy godzono w ich godność, kiedy byli zygotą implantowaną do łon ich matek?
Obrońcy życia poczętego (a do takich niewątpliwie zaliczyć można wnioskodawców zmian w kodeksie karnym; nikogo chyba nie dziwi, że zamieszana w to jest posłanka Anna Sobecka?) trąbią o ingerencji w Boży porządek. Obruszają się jednocześnie, że Boży porządek zakazuje świadkom Jehowy transfuzji krwi. Nie widzą, że to ten sam mechanizm? Katolicki Bóg nie pozwala na skrobanki i in vitro, Bóg Świadków Jehowy zakazuje transfuzji, a Bóg, czy też Bogowie w Jemenie nie mają nic przeciwko temu, żeby dorośli faceci gwałcili dziewczynki.
Nie mam tylko jasności w sprawie życia ludzkiego. Chronicie je w końcu, czy zabraniacie żyć? Rozumiem, że katolicki Bóg uważa, że życie poczęte w akcie gwałtu czy kazirodztwa jest w porządku i trzeba je chronić, bo jest święte, a życie poczęte w próbówce jest nie w porządku i należy go zakazać, a nawet ukarać więzieniem tych, którzy mają czelność przy nim manipulować? Więc czy operacje mające na celu podtrzymanie życia (na przykład po wypadkach) nie są ingerencją w boskie prawo? Wycinanie wyrostka robaczkowego, guzów i nowotworów, zszywanie pękniętych trzustek i wątrób? Jeśli Bóg uznał, że czas umierać, poddajmy się jego woli i umierajmy z godnością!
Śmiem twierdzić, że trwa w naszym kraju watykańska okupacja, przy czym, przyznaję uczciwie, jesteśmy bardziej papiescy niż sam papież. Po tym, jak przeczytałam projekt cytowanej tu ustawy, nic mnie chyba już nie zdziwi. Ciekawa jestem tylko, jak daleko się posuniemy w imię religii? Czeka nas zakaz badań prenatalnych (nazywanych przez niektórych katolickich działaczy „modą”)? Przymusowe rodzenie przynajmniej pięciorga dzieci? Delegalizacja antykoncepcji (to dopiero ingerencja w boski plan!)? Golenie głowy za mieszkanie przed ślubem? Kary pieniężne za nocne polucje? Podatek od każdej kolejnej miesiączki?
Mam dość. Serdecznie dość traktowania mnie jak istoty bezrozumnej, której trzeba mówić, co jest dobre, a co złe. Dość mam tej konkwisty prowadzonej w imię nie mojego Boga przeciw mojemu ciału! Odwalcie się wszyscy, zajmijcie się swoimi macicami, dysponujcie swoim nasieniem i komórkami jajowymi jak chcecie! Nie podoba wam się in vitro? To nie rodźcie! Ale wara od mojego ciała, od moich życiowych decyzji! Nie pańska sprawa, proszę księdza!
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze