Dzieci się nie rozwodzą
DOROTA ROSŁOŃSKA • dawno temuW Polsce w 2007 roku było 65 tysięcy rozwodów i 5 tysięcy separacji. W 2007 roku w 96% spraw rozwodowych dzieci zostały przy matkach. To stresujące wydarzenie w życiu rodziny najbardziej dotyka bezstronne w sporze partnerów osoby – dzieci. Dziecko potrzebuje i matki, i ojca – także po ich rozwodzie. O tym przypomina najnowsza kampania społeczna Fundacji Akcja „Nawet po rozwodzie jesteście mi potrzebni oboje.”
Rozwodzimy się! W przypadku bezdzietnych związków wszystko jest proste. Najgorzej, gdy partnerzy idą w różne strony, a pośrodku zostają dzieci.
W Polsce w 2007 roku było 65 tysięcy rozwodów i 5 tysięcy separacji. To stresujące wydarzenie w życiu rodziny najbardziej dotyka bezstronne w sporze partnerów osoby – dzieci. Kochają oboje rodziców i nie chcą wybierać jednego z nich. Dziecko potrzebuje i matki, i ojca – także po ich rozwodzie. O tym przypomina najnowsza kampania społeczna Fundacji Akcja „Nawet po rozwodzie jesteście mi potrzebni oboje.”
Kampania ma uwrażliwić nas na los dzieci, które przez rozwód tracą grunt pod nogami. Informuje też o nowelizacjach Kodeksu Rodzinnego i Opiekuńczego, który wychodzi naprzeciw potrzebie stałego kontaktu dziecka z obojgiem rodziców.
Już nie małżonkowie, ale na zawsze rodzice
By przy rozwodzie dostarczyć swojemu dziecku jak najmniej bólu, warto zacząć od uświadomienia sobie jednej ważnej prawdy: po rozwodzie przestajemy istnieć jako małżonkowie, ale nie przestajemy być rodzicami. Choć może dzielić nas wszystko, mamy jeden wspólny cel: ich dobro.
Choć brzmi to banalnie, dla wielu nie jest to takie oczywiste. A przede wszystkim trudne do zrealizowania.
Rozwód zawsze będzie powodował dyskomfort psychiczny dziecka. Istotą kampanii jest jednak to, by uświadomić rodzicom, że poprzez oddzielenie roli partnerskiej od rodzicielskiej można rozstać się, minimalizując negatywne skutki tego rozstania dla dziecka.
Artykuł 58
Co ważne, w osiągnięciu tego celu pomoże nowelizacja prawa, a dokładnie Kodeksu Rodzinnego i Opiekuńczego z 13 czerwca 2009 roku. Artykuł 58 umożliwia rodzicom stworzenie planu opieki rodzicielskiej, na mocy której rodzice w równym stopniu zajmą się potomstwem. Taki plan, zwany Rodzicielskim Planem Wychowawczym lub Planem Opieki Rodzicielskiej, rozstający się małżonkowie powinni przedstawić w sądzie na pierwszej rozprawie rozwodowej. Dzięki niemu sąd nie będzie musiał rozstrzygać i decydować o losie dziecka nie znając go przecież tak dobrze jak rodzice.
To rodzice przecież wiedzą najwięcej na temat potrzeb dziecka. Są też w stanie ocenić swoje mocne i słabe strony i zgodnie z tym podzielić się odpowiedzialnością za poszczególne sfery wychowania. W tym sensie Rodzicielski Plan Wychowawczy może gwarantować (jeśli leży to w interesie dziecka) istniejący przed rozstaniem podział odpowiedzialności i obowiązków. - czytamy na stronie kampanii www.rodzina.sos.pl
W planie rozpisana jest szczegółowo każda sfera życia dziecka: szkoła, zdrowie, pozaszkolne zajęcia, wydatki na dziecko itp. Podział czasu spędzanego z dzieckiem przez danego rodzica i rodzaj aktywności dziecka w tym czasie najlepiej przygotować w postaci grafiku, który dla większej przejrzystości może być pokolorowany kolorami odpowiadającymi aktywności mamy i taty. Oboje rodzice oraz dziecko powinni posiadać własny egzemplarz. Grafik ten powinien być przygotowany w jasny i przejrzysty sposób, tak by nawet małe dziecko mogło mieć pewność, kiedy, gdzie i z kim będzie spędzać czas. Wzór takiego planu można znaleźć na stronie kampanii.
Raz ty, raz ja
— Aby tak zwana opieka naprzemienna była skuteczna, muszą być spełnione trzy podstawowe warunki – mówi Robert Boch, mediator z ośrodka Mediatorzy.pl (www.mediatorzy.pl) — To dobra współpraca rodziców, elastyczność, bliskość miejsca zamieszkania rodziców. W przypadku braku spełnienia powyższych warunków opieka naprzemienna może być bardzo trudna, przede wszystkim dla dzieci.
Wspólna opieka rodzicielska funkcjonuje najlepiej, gdy oboje rodzice mieszkają w tej samej okolicy. Możliwe jest w tej sytuacji przyjęcie bardzo różnych i elastycznych rozwiązań dotyczących miejsca pobytu dziecka. Równie dobrze sprawdzają się wtedy rozwiązania typu np. cztery dni w tygodniu od poniedziałku do piątku u jednego rodzica, co pokrywać się może z częścią tygodnia spędzanego w szkole i trzy pozostałe dni tygodnia wolne od szkoły od piątku po południu do poniedziałku rano u drugiego rodzica. Jak i tydzień u jednego rodzica, tydzień u drugiego. Może to być również podział oparty na innym schemacie, ważne jest, aby to rozstający się rodzice sami ustalili, jaki wariant w ich specyficznej sytuacji jest najbardziej odpowiedni, tak żeby dziecko i każdy z rodziców z osobna czuł, że mimo rozstania ich więzi się nie rozluźniają - czytamy dalej na www.rodzina.sos.pl
Naprzemienna opieka nad dzieckiem ma swoje wady i zalety. Największym plusem dla dzieci jest utrzymanie stałych kontaktów zarówno z mamą jak i tatą. Nie muszą wtedy opowiadać się za którąś ze stron, nie tęsknią za jednym z rodziców, którego zgodnie ze starymi rozstrzygnięciami sądowymi widzą jedynie co drugi weekend. Według specjalistów rzadko zdarza się, by dziecko miało dużo silniejszy związek z jednym z rodziców, co również przemawia za opcją naprzemienną.
To także dobra wiadomość dla ojców, którzy przeważnie odsuwani są od dzieci, a dotychczasowe prawo nie dawało im większych szans przy odwołaniach. W 2007 roku w 96 procentach spraw rozwodowych dzieci zostały przy matkach. Z tego właśnie powodu posłowie z komisji "Przyjazne Państwo" po raz kolejny podjęli inicjatywę ustawodawczą mającej na celu wyrównanie szans obojga rodziców do pełnoprawnego kontaktu z dzieckiem po ich rozstaniu. Z taką inicjatywą do komisji zwróciła się radykalna organizacja broniąca praw ojców „Centralne Stowarzyszenie Obrony Praw Ojca i Dziecka”. Propozycja Stowarzyszenia polega na tym, by w każdorazowym wypadku po rozwodzie prawo do pełnej opieki nad dzieckiem zachowywało oboje rodziców po połowie. Pomysł ten nie uwzględnia jednak już istniejących rozwiązań prawnych takich jak Plan Opieki Rodzicielskiej. Ma też swoich przeciwników. Eksperci odnosząc się do pomysłu radykalnego stowarzyszenia „ojcowskiego” obawiają się, że odgórny podział opieki na zasadzie „pół na pół” w każdym przypadku będzie jedynie pogłębiał konflikt między zwaśnionymi rodzicami, zamiast skłaniać ich do wypracowania rozwiązania najlepszego pod kątem dobra dziecka.
Opieka naprzemienna to też dobra wiadomość dla matek. Prawo aktywizuje ojców i nie zostawia kobiet samych ze wszystkimi obowiązkami związanymi z rodzicielstwem. Oprócz alimentów zagwarantowaną mają pomoc przy dzieciach przez najbliższą maluchom osobę, jaką jest tata. (Nie mówimy tutaj o patologicznych rodzinach, gdzie ojciec jest zagrożeniem dla dzieci)
Jednak taki scenariusz nie jest przekonujący dla niektórych matek.
— Zależy mi, by moje dzieci miały kontakt z ojcem - mówi trzydziestoletnia Monika, planująca rozwód — Nie wyobrażam sobie jednak, w jaki sposób mój wkrótce były mąż ugotuje zdrowy obiad dla dzieci, poda lekarstwa chorej na astmę córce czy przewinie synka. Przez siedem lat małżeństwa ani razu tego nie zrobił. Nie uśmiecha mi się, by moje dzieci, przez 50 % czasu w roku piły colę i zajadały pizzę, bo taką dietę preferuje ich tata.
Minusem opieki naprzemiennej jest z pewnością brak stabilizacji dla dziecka, jeśli co kilka dni ma przeprowadzać się z jednego mieszkania do drugiego. Rozwiązaniem tego rodzaju sytuacji jest rotacja rodziców w mieszkaniu, gdzie mieszka maluch. Tydzień mieszka z nim mama, tydzień tata. Pokój, zabawki i własne łóżeczko pozostają na miejscu.
Mediatorzy
Jeśli rodzice nie są w stanie dojść do porozumienia co do przyszłej opieki nad dziećmi, warto zgłosić się do specjalisty, czyli mediatora. Pomoże stworzyć stronom najbardziej optymalny scenariusz dla nich samych i ich dzieci. Przygotowana do tego osoba z zewnątrz potrafi bez ulegania emocjom poprowadzić partnerów przez tak trudny etap rozwodu jak „negocjacje” godzin spędzanych z dziećmi.
— Mediator nie jest ani prawnikiem, ani psychologiem. To osobna profesja – mówi Robert Boch, mediatorzy.pl — Nie jesteśmy „specami od rozwiązań”, bo najlepszymi ekspertami od swojego konfliktu są partnerzy. Mediator to „specjalista od procedury”. Oznacza to, że dbamy o takie zorganizowanie mediacji, by strony mogły same zadecydować w swojej sprawie. Mediator jest neutralny i bezstronny i nigdy nie naciska na którąś ze stron, by przyjęła preferowane rozwiązania.
Sesje mediacyjne polegają na wspólnej pracy w zidentyfikowaniu głównych obszarów konfliktu i oczekiwań stron. Następnie uczestnicy badają z mediatorem dostępne możliwe rozwiązania i wybierają te najkorzystniejsze dla wszystkich.
— Porozumienie spisywane jest przez mediatora i podpisywane przez strony – mówi Robert Boch — Podczas przygotowywania ostatecznej wersji porozumienia zachęcamy strony do skonsultowania go ze swoimi prawnikami tak, by przyjęte zapisy były precyzyjne i zgodne z prawem.
Do mediatora można wrócić z każdą sporną sprawą, która wyjdzie w czasie naprzemiennej opieki nad dzieckiem. Ważne, by na pierwszym miejscu stawiać dziecko i jego potrzeby. By wychować malucha jak najlepiej się da, w tak ekstremalnych warunkach jakimi są — rozwód, rozbita rodzina.
***
Źródło: www.rodzina.sos.pl, www.wstroneojca.pl, www.mediatorzy.pl
Robert Boch - mediator, „komunikator” i trener z ośrodka Mediatorzy.pl. Pracuje nad rozwojem komunikacji oraz zajmuje się rozwiązywaniem konfliktów od końca lat 90-tych. Członek Stowarzyszenia Mediatorów Rodzinnych i Szwedzkiego Forum Mediacji. Absolwent Media & Communication na uniwersytecie w Goeteborgu, tam też podyplomowo studiował rozwiązywanie konfliktów. W Polsce pracuje od 2005 roku prowadząc mediacje i dbając o rozwój tej pokojowej formy rozwiązywania konfliktów.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze