Dziwni sąsiedzi
AGNIESZKA KAWULA-KUBIAK • dawno temuCzasami można pożyczyć od nich mąkę, listonosz do nich podrzuca paczkę, kiedy nas nie ma w domu, bywa, że i na kawę z ploteczkami można się umówić. Prawie wszyscy plotkują. Niektórzy mają naprawdę dziwne zwyczaje i przyprawiają nas o ból głowy. Sąsiedzi, dobrze ich mieć, kiedy nie sprawiają problemów.

Agnieszka (35 lat, księgowa z Gdańska):
— Moje przygody z sąsiadem w pewnym momencie przybrały drastyczny obrót. Nie byłam w stanie się bronić.
Każdy może przyjść, nawyzywać, naubliżać, podnieść rękę. Policja nic nie zrobi, bo dla nich to papierkowa robota, spiszą zeznania, a temu, który mi zagraża i tak nic nie zrobią. Za to na mnie patrzą jak na kryminalistę. Że niby o co mi chodzi…

— Pani Agnieszko! On nie jest groźny! Czasem tylko przywali żonie, albo pogoni ją po parkingu. Sama widziałam. Złapał za włosy i na klatkę wciągnął – usłyszałam w administracji bloku, kiedy poszłam ze skargą na sąsiada grożącego mi śmiercią. Pijany dobijał się do mojego mieszkania. — On tylko jak popije, to taki jest. Nie ma się czego bać – zapewniano mnie. Mnie to nie przekonało, bo sąsiad mieszkający piętro niżej pijany chodził w owym czasie codziennie, zaczepiał każdego, wyłudzał pieniądze, urządzał imprezy tak głośne, że nawet nie słyszał pukania policji o drugiej w nocy. Nie wiem, co mam robić.
Dominika (23 lata, studentka z Poznania):
— Mieszkam w bloku, w centrum miasta, na czwartym piętrze. Ściany są tak cienkie, że słyszę, co dzieje się w mieszkaniu obok. Słyszę kroki na korytarzu, gdy sąsiadka wraca z pracy. Przekręcanie kluczy w drzwiach, trzaskanie. Krzątanie się. Już po pięciu minutach jej kuchnię i mój pokój wypełnia dźwięk gwizdka od czajnika. Czasem płacze, albo krzyczy na dziecko, z nią mogę śledzę seriale, choć nie mam wizji, wiem, kiedy czas na Modę na sukces, Klan czy M jak Miłość.
Kiedyś za ścianą mieszkała mama z uroczą dziewczynką. Cisza, spokój… Od czasu do czasu słychać było śmiech albo płacz małej. Lepsze to niż wrzaski sąsiada, który wprowadził się na ich miejsce po niecałym roku. Wieczne awantury, wyzwiska pod adresem kobiety, która dzieliła z nim życie. Młode małżeństwo z psem wyniosło się dość szybko, a ich lokal zajęło następne, tym razem z kilkuletnimi bliźniaczkami. Doszły awantury wszczynane pod wpływem alkoholu, głośne oglądanie telewizji, trzaskanie drzwiami.

Teraz za ścianą mieszka mama, tata, synek i pies. I wszystko byłoby świetnie, gdyby ów pies nie wył ze smutku, kiedy zostaje sam na całe dnie, a chłopiec w wieku szkolnym nie grałby w piłkę w mieszkaniu z kolegami pod nieobecność mamy. Na szczęście wyprowadzają się wiosną. Kto będzie następny? I czy ja to wytrzymam…
Monika (42 lata, urzędniczka z Dębna):
— Na mojej wsi w zasadzie każdy wie wszystko o każdym. Tak jak w mieście jest anonimowość, u nas nie ma tajemnic. Plotki, ploteczki. Dębno jest malutkie, wszyscy się znają. Raz bywa zabawnie, innym razem można nasłuchać się niezłych sensacji. Czasem zazdroszczę córce, która wyrwała się do miasta. Wtapia się w tłum i ma święty spokój.
Marzena (24 lata, studentka z Warszawy):

— Ostatnio zaobserwowałam coś, co mnie wprawiło w zdziwienie. Szłam na zakupy. Po drodze minęłam plotkujące dwie starsze panie, moje sąsiadki. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że przyjaciółki rozmawiały przez domofon… To znaczy jedna mówiła do domofonu, a druga grzała się w zaciszu ciepłego mieszkania. Początkowo nie zwróciłam na nie uwagi. Ot, ktoś stoi i rozmawia do metalowego urządzenia. Kiedy po pół godzinie wracałam, zastałam sytuację bez zmian. Rozmawiały o rozwodzie sąsiadki, która rzekomo zrobiła to dla pieniędzy, żeby otrzymywać zapomogę z gminy. Kiedy odchodziłam, paniom ani w głowie było się rozstawać.
Anna (35 lat, nauczycielka z Sopotu):
— Moja sąsiadka to czyste utrapienie. Wydawać by się mogło, że jest niegroźna, bo… karmi gołębie. Ktoś pomyśli, co w tym złego? Gołębie może mają fajnie, gorzej z pozostałymi sąsiadami, którzy po takiej ptasiej uczcie muszą sprzątać balkony i parapety.
Kobieta mieszka na drugim piętrze. Trzy razy dziennie wysypuje im jedzenie, o siódmej rano, piętnastej i wieczorem około dziewiętnastej. A ptaki czekają, jak w zegarku. To miejsce jest też ich toaletą jednocześnie. Dostają tyle jedzenia, że nie dają rady zjeść wszystkiego. Ta pani za każdym razem sprząta niezjedzone resztki. Zrzuca na nasz parapet! Podobnie jak ich odchody! Koszmar! Te dachowe zasrańce ciągle na nią czekają. Ich odchody wpadają do wentylacji i bywa, że u mnie w łazience śmierdzi kupami gołębi. Raz nawet coś się tam zatkało i fachowiec powiedział, że to robota gołębi. Nic nie można z nią zrobić.

Najnowsze

Domowe dania jednogarnkowe na chłodne dni
MATERIAŁ PROMOCYJNY
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze