Rządowy elementarz pod lupą nauczycieli
Debiut rządowego podręcznika wzbudził duże kontrowersje, szczególnie w środowisku nauczycieli. Ponad połowa z nich uważa, że z „naszym elementarzem” pracuje się gorzej niż wcześniej. Pracę z książką trudno dopasować do poziomu całej klasy – jest zbyt trudna dla dzieci sześcioletnich, a zarazem za łatwa dla siedmiolatków. Uważają, że poziom nauczania matematyki jest na niskim poziomie, jest zbyt mało ciekawych zadań. Litery wprowadzane są w nieodpowiedniej kolejności i zbyt szybko, co nie daje możliwości utrwalenia poznanego materiału. W podręczniku brakuje odniesień do edukacji artystycznej, edukacji muzycznej, informatycznej a także wychowania muzycznego. Polecenia są formowane bardziej do nauczycieli niż do dzieci, stąd trudności z ich zrozumieniem. Jakość wykonania podręcznika jest bardzo niska, po krótkim okresie używania już wypadają kartki. Podręcznik ma służyć dzieciom przez okres 3 lat, a przy takiej jakości są niewielkie szanse na jego „dotrwanie”.
- Nasze krytyczne uwagi dotyczą też trybu wyłaniania autora. Ministerstwo Edukacji Narodowej zlekceważyło własne prawa i zapisy ustawowe. Została pominięta procedura zamówień publicznych, zabrakło ekspertyz i opinii rzeczoznawców – przekonuje Sławomir Broniarz, prezes Związku nauczycielstwa Polskiego. – Związek wychodzi z założenia, że każda kolejna edycja powinna bazować na autorach wyłanianych z kręgu osób najbardziej do tego kompetentnych, mających dorobek w tym zakresie oraz powinna przestrzegać zasad ustawy o zamówieniach publicznych. Ważne są też opinie rzeczoznawców i ekspertów.
Bezpłatny podręcznik to dobry kierunek w zakresie polityki prorodzinnej, natomiast powstał zbyt szybko, bez testów przeprowadzonych na dzieciach.
To, że został wprowadzony bezpłatny podręcznik do szkół to duży plus, wszyscy bowiem wiedzą, jak drogie są książki. Ważne, by spełniał swoje zadanie, by pomagał w nauce dzieciom, a nie stwarzał trudności, by z zawartych treści dzieci mogły wynieść jak najwięcej. Najważniejsze, by edukował a nie tylko był bezpłatny.
Źródło: Newseria Lifestyle