Nasze ubrania szyją niewolnicy!
Świat od dawna szaleje na punkcie mody. Kiedy miliony obywateli żyją na granicy ubóstwa, modowi potentaci wydają fortuny na nowe stylizacje, których nikt nigdy na siebie nie włoży. Niestety i my przykładamy do tego rękę, rzadko pamiętając o ludziach, szyjących nasze ulubione dżinsy i buty.
Nie jest tajemnicą, w jakich warunkach pracują szwaczki w Indiach, Chinach czy Bangladeszu, zarabiając kilka dolarów za kilkanaście godzin szycia. Entuzjaści globalizacji twierdzą, że nie ma w tym nic złego. Gdyby nie firmy modowe, pracujący dla nich ludzie nie mieliby pracy. Musimy jednak przyznać: jest coś nieetycznego w dysproporcjach związanych z zyskiem, jaki czerpią właściciele firm produkujących ubrania, sprzedający za szalone pieniądze coś, co kosztowało ich tylko kilka centów. Przekonała się o tym trójka norweskich blogerów, która na miesiąc pojechała do Kambodży, by tam przyjrzeć się pracy osób zatrudnionych w przemyśle odzieżowym. Wyjazd odbył się w ramach programu telewizyjnego emitowanego na stronie internetowej dziennika „Aftenposten”. 5-odcinkowa produkcja jest do obejrzenia tu.
Sweatshop - Deadly Fashion (Trailer)
Tytuły poszczególnych odcinków mówią same za siebie: „Duże sieci głodzą swoich pracowników!”, „Co to jest za życie?”, „Nie poddam się, dopóki nie zemdleję”, „Ile osób umrze tu w ciągu roku?”, „Nasza łazienka jest większa niż jej”. Jeśli dorzućmy do tego zdziwienie, rozpacz i łzy, otrzymamy przejmujący reportaż, stworzony nie przez scenarzystów, tylko przez życie. Co istotne, blogerzy nie przebywali w Kambodży w cieplarnianych warunkach. Mieszkali w takich samych mieszkaniach, w jakich żyją pracownicy szwalni, szyli identyczne ubrania oraz próbowali przeżyć za głodową stawkę.
Jakie jest przesłanie filmów? Chodzi w nich przede wszystkim o to, by uświadomić młodym konsumentom, że są na świecie ludzie, którzy – za cenę przetrwania – muszą walczyć o każdy grosz. I że to dzięki nim możemy kupić ekskluzywne dżinsy, buty, kurtki i koszule. Ale jest jeszcze jeden cel: zwrócenie uwagi na niesprawiedliwość ekonomiczną. Koncerty modowe zarabiają krocie na niewolniczej pracy ubogich mieszkańców świata. Wątpię, by po obejrzeniu norweskiej produkcji przynajmniej jeden właściciel firmy wyraził skruchę i zmusił swoich podwykonawców do zwiększenia stawek godzinowych za pracę. Może jednak modowi biznesmeni przestraszą się reakcji konsumentów, bojkotujących ich markowe produkty? Mam nadzieję, że właśnie tak się stanie.
Źródło informacji i zdjęć: aftenposten.no