Robią to i się nie wstydzą. Największe grzechy naszych gości
LIDIA PUSTELNIK • dawno temu– Kolega męża wchodzi do domu i biegnie prosto do lodówki. – Zobaczyłam, jak znajomy wycierał nos w moje zasłony. – Dziwne trzaski z łazienki. Co oni tam robią? – Okazuje się, że kiedy przyjmujemy gości w domu, dosłownie wszystko może pójść nie tak.
– Kolega męża wchodzi do domu i biegnie prosto do lodówki. – Zobaczyłam, jak znajomy wycierał nos w moje zasłony. – Dziwne trzaski z łazienki. Co oni tam robią? – Okazuje się, że kiedy przyjmujemy gości w domu, dosłownie wszystko może pójść nie tak.
Amerykanie niechętnie przyjmują znajomych we własnym domu, wolą umawiać się na mieście. Jeśli zamiast na obiad w restauracji do domu zaprosi cię Chińczyk, to znaczy, że chce zacieśnić między wami więzi. W Polsce z kolei bardzo chętnie zapraszamy do swoich domów dalszych i bliższych znajomych oraz członków rodziny. Nic dziwnego, że ich zachowanie czasem może działać nam na nerwy.
Popołudniowy wieczór, Ania spodziewała się w domu wizyty teściów. Dzwonek, zamaszyste wejście, prezentacja nowej torebki, fryzury, opalenizny, wszystko zgodnie z planem. Kobieta, trzydziestosześcioletnia ekspertka od marketingu internetowego, spokojnie sadza gości na kanapie i idzie po herbatę. Z kuchni słyszy przeciągłe "szuuu, szuuu", dźwięk, który rozpoznaje od razu.
Teściowa jak gdyby nigdy nic otworzyła jej szafę i zaczęła przeglądać jej zawartość. – Nie wiem, jak o tym z nią rozmawiać – przyznaje. Zastanawia ją, że teściowa nigdy w żaden sposób nie skomentowała czystości w jej domu, ani razu nie dała jej do zrozumienia, że jest bałagan. – Z jakiego innego powodu chciałaby sprawdzać nasze szafki? – pyta Anna.
Okazuje się, że otwieranie szafek i szuflad przez osoby odwiedzające nasz dom jest dość powszechne. – Jestem pewna, że niektórzy robili to w mojej łazience – mówi Dominika. – Jestem dość pedantyczna, wiem, co i gdzie stoi. Potrafię się zorientować, kiedy ktoś bierze na przykład mój krem.
Łazienka to takie miejsce, w którym goście potrafią nieźle narozrabiać. Zostają tam sami i trzeba przyznać, że czasami zaczynają się czuć trochę zbyt swobodnie.
– Wyobraź sobie, że znajdujesz cudze włosy na swojej szczotce do włosów – mówi mieszkanka Krakowa. – Mam taką znajomą, która używa moich perfum. W zasadzie wie, że ja też o tym wiem, bo trudno to ukryć. Ale głupio mi powiedzieć, żeby przestała.
Dlaczego inni tak chętnie szperają po naszych szafkach? Część jest po prostu ciekawa, ale powody bywają różne. – Gdy jestem u kogoś pierwszy raz, odruchowo sprawdzam czystość w kuchennych szafkach – przyznaje Paulina, pewna siebie trzydziestolatka, robiąca karierę w jednej z warszawskich korporacji. – Zwłaszcza w szufladzie ze sztućcami. Jeśli jest tam porządek, czuję się dużo bardziej komfortowo, gdy coś u kogoś jem. W knajpach kompletnie nie zwracam na to uwagi, ale u kogoś w domu owszem – wyznaje.
Szperanie, zaglądanie i co gorsza, korzystanie z osobistych przedmiotów, to nie wszystko, co potrafią robić zapraszani goście. Wielu moich rozmówców skarży się na to, że mimo wyraźnej prośby, inni palili u nich papierosy. – Milion razy prosiłem tatę, żeby tego nie robił. Nie odwiedza nas często, ale kiedy jest, po prostu wyjmuje paczkę przy nas i zapala – mówi trzydziestodwuletni Jacek z małej miejscowości pod Warszawą. Sam rzucił palenie cztery lata temu.
– Nasz znajomy często do mnie przybiega, jest triathlonistą, raczej nie korzysta z komunikacji miejskiej. Potem bierze prysznic, ale nie mam nic do tego – opowiada Agnieszka z Poznania. – Bardziej denerwuje mnie, kiedy ciągnie za ogon naszego kota. On uważa, że to oznaka sympatii i nie trafiają do niego argumenty, że zwierzę tego nie lubi.
– Niezamykanie drzwi, kiedy ktoś korzysta z łazienki! – odpowiada zdecydowanie Monika z Mokotowa, gdy pytam o najbardziej denerwujące zachowanie jej gości. – To kilku znajomych mojego chłopaka, tylko facetów. Może są przyzwyczajeni do robienia tego publicznie, ale dla mnie to obrzydliwe – mówi.
Kiedy myślę, że już mnie nic nie zaskoczy, do dyskusji włącza się trzydziestodwuletnia Iza, mama dwójki chłopców. – Mnie nic nie przeszkadza. W ogóle tego nie zauważam – mówi. – Chodzi o to, że odkąd mam dzieci, często wpadają do domu z kolegami jak burza, wywalają wszystko z szafki pod zlewem, szukając papieru toaletowego albo wyjadają pół lodówki. Chyba dzięki temu nie zauważam, kiedy podobnie zachowują się dorośli.
Po chwili kobieta zmienia jednak zdanie. – Irytuje mnie, kiedy moi bezdzietni znajomi, którzy mieli przyjść na przykład na grilla o 16, czyli w czasie, kiedy dzieci są żywotne, ubrane i przygotowane do wizyty, spóźniają się na przykład o dwie i pół godziny. To całkiem zmienia sytuację, bo w międzyczasie moi chłopcy zrobią się zmęczeni i marudni. Denerwuje mnie, że ci, którzy nie mają dzieci, tak beztrosko podchodzą do sprawy spóźniania się – przyznaje.
Grzebanie po szafkach czy wyjadanie resztek z wczorajszego obiadu, kiedy nikt nie patrzy, to nic w porównaniu z tym, jakimi historiami ze swoich domów podzielili się ostatnio Brytyjczycy na łamach portalu "Huffington Post". – Pierwszy raz, gdy zaprosiłem do naszego domu kolegę, żeby pograć w gry komputerowe, ten przeszedł przez pokój, w którym siedzieli rodzice i na ich oczach wysmarkał się w zasłony – mówi pewien nastolatek.
– Wpadł do mnie kolega i jego była już dziewczyna. Ona od razu poszła do łazienki po maszynkę, wróciła do jadalni i zaczęła "na sucho" golić swoje nogi. Przy wszystkich.
– Moja rodzina jest bardzo gościnna. Rodzice często oferują innym, nawet obcym, na przykład nocleg u siebie. Raz zaprosili parę Niemców, którzy spali u nas przez kilka dni. Pewnego dnia goście poprosili moją siostrę, żeby dała im nożyczki i sznurek, zachowywali się przy tym bardzo tajemniczo. Po kilku dniach nie żegnając się z nikim opuścili dom. Ale kiedy wyszliśmy na zewnątrz, zobaczyliśmy sznurek przewieszony między drzewami przed domem i przypięte do niego słodycze. Była też malutka kartka z napisem "dziękuję" – opowiada jedna z osób. Okazuje się, że czasami goście mogą nas pozytywnie zaskoczyć.
Dlaczego inni zachowują się w naszych domach w sposób, który nas irytuje albo nawet szokuje? Każdy wyznacza granice intymności w trochę inny sposób, dla jednych krępujące będzie kichanie w towarzystwie znajomych, dla innych zamykanie drzwi łazienki będzie zbędną czynnością. Ma to również związek z wyczuleniem na tak zwaną sferę intymną, osobistą, społeczną i publiczną (według podziału Edwarda Halla), jaką każdy z nas buduje wokół siebie. Każda z tych sfer wiążę się z odległością, na jaką dopuszczamy do siebie innych ludzi i z każdą z nich wiążą się różne zachowania. O ile strefa intymna, najbliższa skórze, jest związana na przykład z czynnościami higienicznymi, to do strefy osobistej dopuszczamy rodzinę czy znajomych, na przykład podając im dłonie, czy przytulając.
Kiedy czujemy zdenerwowanie z uwagi na zachowanie innych osób w naszym domu, często może być to efektem różnic w wyznaczaniu granic intymności przez naszych gości. Co robić w takich sytuacjach?
— Ja zawsze mówię wprost, jeśli mi się coś nie podoba. Kiedy moje dzieci raczkowały, od razu kazałam wszystkim przychodzącym do mnie osobom zdejmować buty – opowiada Iza. Innym wyjściem jest przymknąć oczy na te małe niedogodności albo po prostu przestać zapraszać do siebie konkretne osoby. Wybór należy do was.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze