Czy mój facet szykuje się do odlotu?
CEGŁA • dawno temuMój mężczyzna dał mi w weekend 16 róż. Nigdy nie mieszkaliśmy razem, ale od roku rozmawiamy o tym i o dziecku, a i siłą rzeczy o ślubie. Zaraz po romantycznym weekendzie pie....ęła we mnie solidna bomba. Ewa, nasza wspólna przyjaciółka zeznała, że niedawno Hubert zaprosił ją na kawę, bo chciał się rzekomo poradzić w sprawie uczczenia naszej nieokrągłej rocznicy i...
Droga Cegło!
Mój mężczyzna dał mi w weekend 16 róż. Za stara jestem na łzy, a jednak poleciały… Stanowczo za łatwo Hubcio mnie wzrusza i robi ze mną, co chce:).
Ale jak nie płakać, kiedy mieliśmy po 16 lat, zaczynając „chodzenie”, i właśnie stuknęło nam 16 lat tej kociej łapy! 13 lipca 1997 roku poznaliśmy się na plenerze szkół plastycznych, od tego dnia PRAWIE nierozłączni – nacisk nieprzypadkowy. Wtedy rozbroił mnie po raz pierwszy – mieliśmy zadanie „Jeleń na rykowisku”. Ludzie malowali, rysowali, chlapali prawdziwe jelenie albo jednorożce, albo łabędzie. Hubert narysował mnie, na polanie – wszyscy rozpoznali rudą w dżinsowych ogrodniczkach, tylko jeszcze do tego miałam rogi i gapiłam się na księżyc. Chyba bardzo chciał zostać tym księżycem i ostatecznie udało mu się.
Tyle tytułem wspomnień. Nigdy nie mieszkaliśmy razem, ale od roku rozmawiamy o tym i o dziecku, a i siłą rzeczy o ślubie – w kontekście takim, czy w tym kochanym kraju dla dziecka nie będzie lepiej, jeśli rodzice nie będą żyć w grzechu. Strasznie fajne były te nasze rozmowy, takie ciepłe, zaczęłam się rozklejać, wyobrażać sobie siebie niemalże w papilotach przy pralce i przy kuchence, mimo że harówa przy Hubciu mi nie grozi – on nosi wyłącznie czarne T-shirty i żywi się makaronem zapiekanym z tuńczykiem albo łososiem, może to jeść trzy razy dziennie.
W momencie szczególnego rozmemłania i snucia marzeń o przemianie w antyfeministkę, zaraz po romantycznym weekendzie pie….ęła we mnie solidna bomba. Ewa, moja, a właściwie nasza już wspólna przyjaciółka (znamy się 10 lat) zadzwoniła zdenerwowana, zaprosiła mnie na wspólne winkowanie w dzień powszedni, co raczej się nam nie zdarza. Ewcia zeznała, że niedawno Hubert zaprosił ją na kawę, bo chciał się rzekomo poradzić w sprawie uczczenia naszej nieokrągłej rocznicy. Już to mnie zdziwiło, no bo jaka rada jest tu potrzebna, kiedy 16 sztuk czegoś – kwiatów, świeczek, pluszowych misiów — same pcha się w ręce i nie trzeba na taki prosty pomysł burzy mózgów.
Kiedy winkowanie było już na półmetku, Ewa zrobiła zatroskaną minę. Powiedziała, że Hubcio się jej zwierzył w głębokim sekrecie ze swoich rozterek, ale ona z lojalności wobec mnie nie może milczeć… W tym momencie już i ja zaczęłam się denerwować.
Otóż, Hubcio od kilku miesięcy uczęszcza podobno do terapeuty no i doszli właśnie do etapu, że nasz związek jest toksyczny, na dodatek z mojego powodu. Jestem lekkoduchem i samolubem, np. nie skróciłam wyjazdu, kiedy Hubert złamał nogę i leżał w szpitalu, nie zwolniłam się z pracy i nie przyszłam na obronę jego drugiego dyplomu, nie zgodziłam się urządzić samodzielnie wigilii na 25 osób (22 członków rodziny Huberta, tylko ja i rodzice – z mojej strony, ale nikt nie kwapił się do pomocy), kiedy moja niedoszła teściowa się przeziębiła… To były niektóre „kamienie milowe” na naszej osi czasu, dowodzące niby, że ja nie dojrzałam do związku.
Usłyszałam też, że jestem zdaniem terapeuty ponadnormatywnie zazdrosna, i jeżeli wcześniej nie dostałam wściekłej piany, to po tym kiksie owszem. Jasne, chciałam Ewuni oczy wydrapać gwoli przypomnienia jednej jedynej niesnaski między mną a Hubertem, gdzie czynnikiem drażniącym była… ona! Niewartej wywlekania zresztą, bo to było na studiach, wieki temu. Ewa z Hubciem wypłynęli kajakiem na jezioro i wrócili o piątej rano, tak fajnie im się gadało. Ja zawinięta w wilgotny śpiwór czekałam przy pomoście — bez wałka, bo na wakacje nie wzięłam.
Jak wytrzeźwiałam, to poczułam się dziwnie. Hubcio u psychologa? W tajemnicy przede mną? Zwierza się Ewie? Co tu jest grane? Nigdy się nie kłóciliśmy, nie zarzucił mi, że nawaliłam w ważnej sytuacji. W wymienionych czy innych sprawach solidne argumenty przemawiały za takim a nie innym rozwiązaniem i byliśmy, jak sądziłam, co do tego zgodni, nie było fochów w trakcie ani po fakcie.
Cegło, nie wiem, co o tym myśleć. Może jestem prosta baba, ale najbardziej cisną mi się do głowy jakieś drobiazgi z przeszłości, wskazujące, że Ewa… leciała czy nadal leci na mojego Hubcia. A to jakiś za długi taniec na imprezie, a to o jeden komplemencik za dużo. Małostkowe, wiem. Może faktycznie zazdrośnica ze mnie? No ale po kija ona mi o tym powiedziała? Co mogę z tym dalej zrobić, żeby nie spalić Ewy jako zdrajczyni sekretu? I jak mam się z tym czuć, gdy jeszcze dwa dni temu czułam się PRAWIE zaręczona? Może on coś sobie ubzdurał na mój temat i planuje mnie rzucić, tylko nie umie powiedzieć prosto w oczy?
Alicia
***
Droga Alicjo!
Instynkt sam Ci podpowiada kluczowe pytanie: czyją właściwie przyjaciółką jest Ewa? Jej rola nie jest dla mnie do końca jasna, ale kojarzy mi się mgliście z szekspirowskim Jagonem czyli klasyczną „psują”, może nie aż tak perfidną jak wspomniany. Może nawet nie dokładnie o rywalizację i o Huberta tu idzie, lecz o sam fakt czyjegoś szczęścia, trwającego bezustannie tyle lat. O to również można być zazdrosną i chyba to jest ten bardziej klasyczny, ponadnormatywny typ zazdrości… Być może Ewa nie flirtowała z Hubertem po to, by go odbić, lecz żeby skłócić Was. Trudno to stwierdzić z całą pewnością na odległość. Ale podjęła się na własne życzenie i z własnej inicjatywy niesympatycznej misji — takiego posłańca trudno wyściskać z wdzięczności za szczerość.
Cóż mam Ci doradzić… Jestem znana z twardego charakteru, co nie znaczy, że duszę w sobie emocje i kumuluję niechęć, podejrzenia. Ja po prostu za żadne skarby świata nie zapytałabym Huberta o terapię. Zignorowałabym temat totalnie, jakby rozmowy nigdy nie było, i już tłumaczę, dlaczego. Po pierwsze, Ewa prosiła o dyskrecję. Mogło to być obłudne zagranie – tym bardziej warto dotrzymać obietnicy. Aby jej domniemany cel nie został osiągnięty. Po drugie, trudno byłoby skonfrontować ich ze sobą, ale mnie również taki napad intymnych zwierzeń u Huberta wydaje się mało wiarygodny. Chyba że jest to facet z dobry, naiwny i ufny, a panicznie boi się zranić Ciebie. Po 16. rocznicy sama znasz go najlepiej. Po trzecie, żadne nawiązanie do tego, co usłyszałaś od Ewy, nie będzie zręczne, proste ani miłe. Jeśli jesteś popędliwa (a mam takie domysły), możesz ułożyć sobie misterny plan kulturalnej dyskusji, a gdy przyjdzie co do czego, wybuchniesz w stylu: jak nie chcesz być ze mną, to powiedz mi to w oczy, zamiast biegać po radę do jakiegoś szamana! Znam mnóstwo takich puent spokojnych rozmów, niestety. Nie warto ryzykować tak pięknej inwestycji, jaką wydaje się być Wasza relacja.
Pamiętaj, ludzie będący ze sobą blisko, mają wspólny, zazębiający się świat, a oprócz tego — swoje światy odrębne. Nie da się tego faktu wyeliminować siłowo, dużo lepiej go uszanować i bazować na zaufaniu. Przyznaję Hubertowi prawo do przemilczenia przed Tobą decyzji o terapii. Tak jak przyznaję Tobie prawo do samodzielnego decydowania, czy koniecznie trzeba skrócić urlop lub poddać się presji rodziny w sprawie, której w swoim odczuciu nie podołasz i nie masz chęci się podjąć. Ewa na dobrą sprawę, uwikłana w wieloletnią znajomość z Wami, również ma prawo czuć to, co czuje, i postępować w zgodzie z własnym sumieniem. Co nie znaczy, że jej problemy będziemy tu stawiać na pierwszym miejscu. Wręcz przeciwnie.
Najważniejsze jest teraz to, co gnębi Huberta i czy „rewelacje” Ewy są zgodne z prawdą. Wydaje mi się, że Twój chłopak czeka z nadzieją na jakieś pozytywne konkluzje wynikające z tych spotkań – a wówczas być może Ci o nich powie (negatywnych nie zatai z pewnością, ale bądźmy dobrej myśli). Nie napierałabym jednak w tej chwili na równoległe badanie jego prywatnych demonów – będzie czuł presję, osaczenie, może nawet niesprawiedliwy osąd. Niewykluczone, że demony te nie są tak naprawdę związane z Tobą. Pozostaw mu wybór miejsca i czasu na ewentualną rozmowę o nich. Statystyczna większość mężczyzn nie lubi okazywać przed partnerką słabości czy wątpliwości. A przecież każdy z nas jest tylko człowiekiem i miewa takowe.
Wątpliwości są między innymi po to, by je rozwiewać. Pozwól Hubertowi rozegrać to tak, jak chce, i nie bój się tego, co będzie, jeśli Wasz związek nie okaże się stuprocentowo bezbłędny lub wyjdą między Wami różnice w ocenie tego, co się między Wami dzieje. Obiektywny fachowiec nie ma żadnego interesu w tym, by skłócać pary. Przeciwnie, stara się pomóc, najlepiej, jak potrafi.
Zalecam dyskrecję, spokój i cierpliwość. Bardzo fajne cechy w związku.
I życzę rychłej realizacji romantycznych planów!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze