Ugotowani są do bani!
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuDlaczego nie przepadam za „Ugotowanymi”? Bo Polacy są sztywni. I w kuchni, i w salonie. Zgodzi się z tym każdy, kto dla porównania obejrzy brytyjską lub południowoafrykańską wersję programu „Zapraszam do stołu”.
W Polsce wszystko jest na poważnie. A przez to mało zabawnie. Większość nagrań odbywa się w pięknych wystylizowanych do granic możliwości wnętrzach, bo uczestnikom programu najwyraźniej zależy, aby przedstawić siebie w jak najlepszym świetle. Wiadomo – oceniają nas po tym, co posiadamy. A jeśli dodamy do tego drętwe komentarze narratora, nachalnych sponsorów i wszędobylskie lokowanie produktu, zrobi się z tego program sztuczny, nudny, przerywany co kilka minut reklamami. Oglądać się tego na dłuższą metę nie da.
Odwróćmy więc przysłowie „Cudze chwalicie, swego nie znacie” i przyznajmy szczerze: brytyjskie programy są świetne. Kuchnia jest w nich oczywiście ważna, ale równie istotny jest dobry humor lub ekstremalne emocje. Tam ludzie potrafią się ze sobą pokłócić do łez, upić do nieprzytomności, wpaść do basenu, zapomnieć majtek lub wrzucić komuś robaka do jedzenia, aby zniszczyć dobre imię kucharza (tak akurat stało się w wersji RPA). W „Zapraszam do stołu” pojawiają się oczywiście ludzie, którzy świetnie gotują, ale są też tacy, którzy pitraszą tylko w niedzielę, a zgłosili się do programu, by coś o sobie opowiedzieć. Dlatego programy emitowane w BBC Polska to przede wszystkim spotkania z ekscentrykami, hippisami, milionerami, wielbicielami krasnali i wyznawcami elfów. Czyli – mnóstwo zabawy (także za sprawą komentatora). Dlatego więcej luzu, drodzy Polacy!
Źródło zdjęć: www.bbcpolska.com/zapraszam-do-stolu
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze